
Bezludna wyspa zamiast Pałacu Prezydenckiego? Tego kandydata wysłaliby tam Polacy [NASZ SONDAŻ]
Zbliżające się wybory prezydenckie rozpalają emocje wśród Polaków. Kandydaci ruszyli już w kampanijne tournée, prezentując swoje wizje, hasła i obietnice. Jednak nie wszyscy obywatele są zadowoleni z propozycji, jakie pojawiają się na scenie politycznej. Nasz najnowszy sondaż pokazał, że spora część Polaków ma dość niektórych twarzy w polityce – i najchętniej zamiast do Pałacu Prezydenckiego, wysłałaby jednego z kandydatów… na bezludną wyspę.
W ankiecie zapytaliśmy respondentów, którego z kandydatów uważają za najmniej odpowiedniego do sprawowania urzędu głowy państwa. Forma pytania była nietypowa i celowo żartobliwa: „Którego z kandydatów na prezydenta najchętniej wysłał(a)byś na bezludną wyspę, z dala od polityki?”.
Wbrew pozorom, wyniki wcale nie były jednoznaczne. Choć jeden z polityków wyraźnie „prowadził” w tej mało chlubnej klasyfikacji, pozostali również nie mogli spać spokojnie. Wielu respondentów zaznaczało, że w obecnym klimacie politycznym trudno wskazać kandydata, któremu w pełni się ufa.
Na czele rankingu znalazł się kandydat, którego kampania od początku budzi kontrowersje – zarówno ze względu na ostre wypowiedzi, jak i populistyczne obietnice. W mediach społecznościowych jego wystąpienia często stają się viralami, ale – jak się okazuje – nie zawsze z pozytywnych powodów. 37% uczestników sondażu stwierdziło, że najchętniej widziałoby go właśnie na odległej, bezludnej wyspie, z dala od polityki i mediów.
Co ciekawe, w komentarzach często powtarzało się stwierdzenie, że „to nie są wybory, to casting na najmniejsze zło”. Wielu wyborców deklarowało zmęczenie wiecznym podziałem politycznym i nieustanną wojną ideologiczną, w której programy schodzą na dalszy plan, a główną rolę grają emocje.
Drugie miejsce w naszym niecodziennym sondażu zajął kandydat reprezentujący ugrupowanie centrowe, uważany za kompromisową postać. Mimo umiarkowanego języka i próby budowania wspólnoty, część wyborców uznała go za „bezbarwnego” i „niewiarygodnego”. 22% badanych wskazało go jako osobę, która również powinna „zniknąć z politycznego krajobrazu”.
Na trzecim miejscu uplasował się polityk, który jeszcze niedawno pełnił funkcję w rządzie. Choć ma za sobą duże doświadczenie i liczne dokonania, wielu respondentów uważa, że jego czas już minął. 15% ankietowanych uznało, że powinien ustąpić miejsca młodszym, bardziej dynamicznym kandydatom.
Pozostałe głosy rozłożyły się między innych pretendentów do fotela prezydenckiego, w tym kandydatów niezależnych oraz reprezentantów ugrupowań alternatywnych. Ich obecność w sondażu pokazuje, że Polacy szukają nowych twarzy, ale jednocześnie mają duży dystans do polityków, którzy dopiero próbują zaistnieć na scenie krajowej.
Wśród respondentów dało się zauważyć także dużą frustrację związaną z jakością debaty publicznej. Wielu z nich podkreślało, że obecni kandydaci skupiają się bardziej na wzajemnych oskarżeniach niż na konkretach. Cytując jedną z wypowiedzi: „Nie chcę wybierać między tym, kto głośniej krzyczy, a tym, kto lepiej udaje, że wszystko będzie dobrze.”
Psychologowie polityczni komentujący wyniki sondażu zwracają uwagę na rosnące zmęczenie społeczne i brak zaufania do instytucji państwa. – Gdy społeczeństwo przestaje wierzyć, że wybory coś zmieniają, rośnie liczba głosów protestu – tłumaczy dr Elżbieta Nowicka z Uniwersytetu Warszawskiego. – Pomysł „wysłania polityka na bezludną wyspę” to oczywiście metafora. Ale bardzo trafna i emocjonalna.
Jednocześnie, jak wynika z danych, aż 12% respondentów nie potrafiło wskazać żadnego kandydata, którego warto by wesprzeć w wyborach. Co więcej, 9% deklaruje, że prawdopodobnie nie weźmie udziału w głosowaniu, ponieważ nie widzi sensu. To poważne ostrzeżenie dla wszystkich polityków – jeśli chcą mobilizować społeczeństwo, muszą oferować coś więcej niż tylko hasła i wzajemne ataki.
Mimo wszystko są też pozytywne sygnały. Część osób wyraziła nadzieję, że kampania jeszcze się rozwinie, a kandydaci zaprezentują konkrety i otworzą się na debatę z obywatelami. – Jeszcze wszystko się może wydarzyć. Wybory to nie tylko finał, to także proces. I czasem najlepsze propozycje przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie – mówi socjolog Marek Zieliński.
Sondaż pokazuje również ciekawe różnice pokoleniowe. Młodsi wyborcy, w wieku 18–29 lat, znacznie częściej wskazywali kandydatów starszego pokolenia jako „oderwanych od rzeczywistości” i „symbol przeszłości”. Z kolei osoby powyżej 50. roku życia częściej wyrażały obawy przed radykalnymi zmianami i nieufność wobec nowych twarzy.
Wyniki badania są jasne – choć forma pytania była żartobliwa, emocje wśród wyborców są jak najbardziej prawdziwe. Wydaje się, że znaczna część społeczeństwa potrzebuje nie tylko nowego prezydenta, ale przede wszystkim nowej jakości w polityce. Tęsknota za spokojem, merytorycznością i prawdziwą wizją przyszłości jest dziś silniejsza niż kiedykolwiek.
Czy kandydaci to zrozumieją? Czy są gotowi, by wyjść poza sztampę i odpowiedzieć na realne potrzeby obywateli, a nie tylko prowadzić medialne pojedynki? Czas pokaże. Do wyborów pozostało jeszcze kilka miesięcy – to wystarczająco długo, by przekonać do siebie wyborców… lub dać im kolejny powód, by marzyć o wysłaniu polityków na tropikalne wakacje – w jedną stronę.