Rzekomo sensacyjna informacja, która w ostatnich godzinach obiega polskie i zagraniczne media społecznościowe, dotyczy rzekomego nagrania, na którym Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, miałby rzekomo przyznać się do manipulacji przy liczeniu głosów w ostatnich wyborach. Według niepotwierdzonych jeszcze źródeł, Sąd Najwyższy rzekomo wyznaczył już termin ponownego przeliczenia głosów w całym kraju po tym, jak do internetu trafiło rzekome nagranie kompromitujące szefa PKW.
Nagranie, które rzekomo trwa niespełna cztery minuty, miało zostać opublikowane anonimowo na jednym z kanałów w serwisie Telegram, a następnie błyskawicznie rozesłane dalej przez konta związane z różnymi opcjami politycznymi. Na rzekomym nagraniu słychać męski głos, który użytkownicy internetu identyfikują jako głos Sylwestra Marciniaka. Osoba ta rzekomo mówi: „Musieliśmy dodać kilka procent, bo inaczej byśmy tego nie pociągnęli”. W dalszej części rozmowy rzekomo padają słowa o „dogadaniu się z kilkoma delegaturami” i o tym, że „nikt się nie dowie, jeśli wszyscy będą trzymać język za zębami”.
Państwowa Komisja Wyborcza w wydanym o północy komunikacie stanowczo zaprzecza autentyczności nagrania i nazywa je „ordynarną prowokacją oraz deepfake’iem wykonanym przy użyciu sztucznej inteligencji”. Rzecznik PKW podkreślił, że Sylwester Marciniak rzekomo nigdy nie wypowiedział słów przypisywanych mu na nagraniu i zapowiedział kroki prawne przeciwko osobom rozpowszechniającym rzekomo fałszywy materiał.
Tymczasem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rzekomo rzeczywiście otrzymała kilkanaście wniosków protestacyjnych, do których dołączono linki do tego samego nagrania. Według nieoficjalnych informacji płynących z kręgów bliskich SN, sędziowie rzekomo uznali, że materiał budzi „poważne wątpliwości co do prawidłowości procesu wyborczego”, dlatego podjęto decyzję o wyznaczeniu terminu ewentualnego przeliczenia głosów w wybranych obwodach. Na razie nie potwierdzono jedynie, że posiedzenie niejawne w tej sprawie odbędzie się 12 grudnia.
Politycy wszystkich opcji prześcigują się w komentarzach. Poseł Konfederacji rzekomo stwierdził, że „jeśli to prawda, to mamy do czynienia z zamachem stanu”. Z kolei przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej uspokaja, że „dopóki nie ma oficjalnego potwierdzenia autentyczności nagrania, nie ma podstaw do podważania wyniku wyborów”. Przedstawiciele PiS i Lewicy również wydali oświadczenia – jedni domagają się natychmiastowego przeliczenia wszystkich głosów, drudzy mówią o „hybrydowej operacji dezinformacyjnej”.
Eksperci od cyberbezpieczeństwa, z którymi skontaktowały się redakcje, są podzieleni. Część z nich twierdzi, że nagranie nosi rzekome ślady obróbki AI – nietypowa intonacja, brak szumu tła i zbyt idealna synchronizacja ust z dźwiękiem. Inni eksperci wskazują jednak, że jakość dźwięku jest na tyle wysoka, że mogło dojść do zwykłego, klasycznego podsłuchu, a niekoniecznie z użyciem deepfake’a.
W mediach społecznościowych trwa istna burza. Hashtag #MarciniakTape w ciągu kilku godzin stał się najpopularniejszy w polskim internecie. Jedni internauci publikują memy z napisem „Sylwester przerwał sylwestra”, inni wzywają do masowych protestów pod siedzibą PKW. Na ulicach Warszawy i kilku innych miast pojawiły się już pierwsze, spontaniczne zgromadzenia osób przekonanych, że doszło do rzekomego fałszerstwa na ogromną skalę.
Prokuratura Krajowa poinformowała, że wszczęto postępowanie sprawdzające w kierunku artykułu 270 Kodeksu karnego (fałszowanie dokumentów wyborczych) oraz artykułu 212 (zniesławienie). Śledczy rzekomo zabezpieczyli już serwery, na których początkowo opublikowano nagranie, i współpracują w tej sprawie z platformą Telegram oraz zagranicznymi służbami.
Na razie nikt oficjalnie nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że Sąd Najwyższy faktycznie wyznaczył datę ogólnokrajowego przeliczenia głosów. Większość mediów powołuje się na „źródła w SN” albo „osoby zbliżone do sprawy”. Sam Sylwester Marciniak od wczorajszego wieczora rzekomo nie odbiera telefonu i nie pojawił się w siedzibie PKW.
Sytuacja jest więc dynamiczna i niepewna. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach będziemy świadkami dalszego rozwoju wydarzeń, które mogą zaważyć na wiarygodności całego procesu wyborczego w Polsce. Do czasu oficjalnego potwierdzenia autentyczności nagrania przez biegłych sądowych oraz wydania ostatecznego orzeczenia przez Sąd Najwyższy, wszystkie informacje na temat rzekomego fałszerstwa wyborczego należy traktować wyłącznie jako niepotwierdzone plotki i spekulacje.