Narodowy Bank Polski zamraża wszystkie konta bankowe należące do Sylwestra Marciniaka i Karola Nawrockiego po rzekomym nakazie Sądu Najwyższego, po tym jak nagrania z monitoringu rzekomo ujawniły manipulacje przy urnach wyborczych

By | October 19, 2025

Narodowy Bank Polski rzekomo zamraża wszystkie konta bankowe należące do Sylwestra Marciniaka i Karola Nawrockiego po rzekomym nakazie Sądu Najwyższego, po tym jak nagrania z monitoringu rzekomo ujawniły manipulacje przy urnach wyborczych

W ostatnich dniach w Polsce pojawiły się doniesienia, które rzekomo wstrząsnęły zarówno światem polityki, jak i opinią publiczną. Według nieoficjalnych źródeł, Narodowy Bank Polski miał rzekomo podjąć decyzję o zamrożeniu wszystkich rachunków bankowych należących do Sylwestra Marciniaka i Karola Nawrockiego. Rzekomy nakaz miał zostać wydany przez Sąd Najwyższy po ujawnieniu nagrań z monitoringu, które rzekomo przedstawiają manipulacje przy urnach wyborczych podczas niedawnych wyborów. Choć żadne z tych informacji nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone, sama skala tych doniesień wywołała falę komentarzy, spekulacji i napięcia w całym kraju.

Według relacji pojawiających się w mediach społecznościowych, nagrania, które miały rzekomo ujawnić nieprawidłowości, trafiły do sieci w godzinach nocnych. Rzekomo pokazują one osoby mające dostęp do lokali wyborczych, które manipulują zawartością urn, przemieszczają karty do głosowania lub dokonują innych czynności uznawanych za naruszenie procedur wyborczych. Źródła twierdzą, że na nagraniach można było rozpoznać pewne osoby powiązane z Państwową Komisją Wyborczą, w tym rzekomo Sylwestra Marciniaka, byłego przewodniczącego PKW, oraz Karola Nawrockiego, którego nazwisko pojawia się w kilku wcześniejszych doniesieniach dotyczących komisji i procesu wyborczego.

Wobec rosnącego napięcia i licznych pytań opinii publicznej, pojawiły się spekulacje, że Sąd Najwyższy miał rzekomo natychmiast zareagować, zlecając tymczasowe zabezpieczenie majątków obu mężczyzn. Decyzja ta — jeśli okaże się prawdziwa — miałaby charakter tymczasowy, jednak symboliczny wymiar takiego ruchu byłby ogromny. W praktyce bowiem oznaczałby on, że instytucje państwowe zaczęły reagować na doniesienia o możliwych nadużyciach wyborczych, nawet zanim zakończone zostaną oficjalne dochodzenia.

Narodowy Bank Polski, który według niektórych źródeł miałby zrealizować rzekomy nakaz Sądu Najwyższego, nie wydał żadnego komunikatu potwierdzającego lub zaprzeczającego tym informacjom. Biuro prasowe NBP milczy, co tylko zwiększa ciekawość opinii publicznej i sprzyja powstawaniu kolejnych teorii. W sieci krążą liczne zrzuty ekranu, wpisy i komentarze, które próbują dowodzić, że konta należące do Marciniaka i Nawrockiego zostały rzekomo zablokowane, a środki znajdujące się na nich — zamrożone do czasu zakończenia śledztwa.

Według niepotwierdzonych doniesień, decyzja Sądu Najwyższego miała zostać poprzedzona analizą wstępnych materiałów dowodowych, które rzekomo dostarczyła prokuratura. Z kolei źródła powiązane z wymiarem sprawiedliwości utrzymują, że wniosek o zamrożenie kont został złożony w trybie pilnym ze względu na „wysokie ryzyko ukrycia lub wyprowadzenia środków finansowych za granicę”. Nie wiadomo jednak, czy faktycznie taki wniosek został złożony ani czy został rozpatrzony zgodnie z obowiązującymi procedurami.

W środowisku politycznym reakcje na te doniesienia są skrajne. Jedni komentatorzy uważają, że jeśli informacje okażą się prawdziwe, byłby to przełom w walce o przejrzystość procesu wyborczego w Polsce. Inni przestrzegają przed pochopnym ferowaniem wyroków, przypominając, że każdy obywatel ma prawo do domniemania niewinności. Dla wielu obserwatorów kluczowe jest, aby instytucje państwowe zachowały pełną transparentność i nie pozwoliły, by podobne sytuacje stały się narzędziem politycznych rozgrywek.

W mediach społecznościowych rozgorzała debata o tym, jak wielki wpływ na wiarygodność wyborów mogą mieć takie nagrania — nawet jeśli ich autentyczność nie została jeszcze potwierdzona. Część użytkowników uważa, że to kolejny przykład kryzysu zaufania do instytucji publicznych, który narasta od kilku lat. Inni natomiast sugerują, że rzekome nagrania mogą być częścią szerzej zakrojonej kampanii dezinformacyjnej mającej na celu osłabienie pozycji obecnych władz i wywołanie chaosu w społeczeństwie.

Według anonimowych źródeł cytowanych przez niektóre portale, Sąd Najwyższy miał rzekomo wyznaczyć specjalną komisję wewnętrzną do zbadania okoliczności ujawnienia nagrań oraz ich autentyczności. Taka komisja miałaby również ocenić, czy osoby wymienione w materiałach wideo faktycznie uczestniczyły w nieprawidłowościach, czy też padły ofiarą manipulacji. Proces ten, jak się przewiduje, może potrwać wiele tygodni, a jego wyniki mogą mieć dalekosiężne konsekwencje zarówno prawne, jak i polityczne.

Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że decyzja o ewentualnym zamrożeniu kont bankowych mogła być także środkiem prewencyjnym, mającym zapobiec przenoszeniu majątku lub niszczeniu dokumentacji finansowej. W takich przypadkach, zgodnie z polskim prawem, sąd może na wniosek prokuratury wstrzymać dostęp do rachunków, jeśli istnieje uzasadnione podejrzenie, że środki pochodzą z nielegalnych działań lub mogą zostać wykorzystane w celu utrudniania śledztwa. Jednak, jak dotąd, żadna instytucja nie potwierdziła oficjalnie, że taka procedura została zastosowana wobec Marciniaka czy Nawrockiego.

Na tle tej sytuacji pojawiły się również pytania o możliwą odpowiedzialność polityczną. Wielu obywateli domaga się, by osoby zajmujące wysokie stanowiska publiczne, nawet jeśli są tylko podejrzewane o udział w nieprawidłowościach, zostały zawieszone w pełnieniu funkcji do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy. Inni twierdzą, że takie działania byłyby przedwczesne i mogłyby doprowadzić do niebezpiecznego precedensu — w którym plotki i niepotwierdzone informacje decydują o losie urzędników państwowych.

Eksperci prawni komentują, że jeśli rzeczywiście doszło do zamrożenia kont na mocy sądowego nakazu, oznaczałoby to, że sędziowie uznali materiały za wystarczająco wiarygodne, by zastosować środek zabezpieczający. Taka decyzja, nawet tymczasowa, wymaga istnienia konkretnych przesłanek — choćby wstępnego uprawdopodobnienia, że przestępstwo mogło mieć miejsce. Jednocześnie prawnicy przypominają, że decyzja o zamrożeniu aktywów nie jest dowodem winy, lecz jedynie narzędziem procesowym mającym na celu ochronę interesów państwa i obywateli.

W przestrzeni publicznej nie brakuje głosów, które podkreślają, że cała sprawa może mieć charakter polityczny. Rzekome działania Narodowego Banku Polskiego mogłyby być postrzegane jako ingerencja w niezależność finansową obywateli, jeśli nie zostaną odpowiednio wyjaśnione. Dlatego wielu obserwatorów oczekuje jasnego komunikatu ze strony władz NBP, który mógłby zakończyć lawinę spekulacji i przywrócić zaufanie do instytucji.

Z kolei przeciwnicy Marciniaka i Nawrockiego domagają się pełnego ujawnienia rzekomych nagrań oraz przeprowadzenia jawnego śledztwa. Twierdzą, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy osoby stojące na czele instytucji odpowiedzialnych za uczciwość wyborów działały zgodnie z prawem. Z drugiej strony, zwolennicy obu mężczyzn przypominają, że dotychczas żaden sąd nie uznał ich za winnych jakichkolwiek nieprawidłowości, a szerzenie niesprawdzonych informacji może prowadzić do nieodwracalnych szkód wizerunkowych.

W obliczu tak wielu niewiadomych, sytuacja wciąż pozostaje dynamiczna. Dziennikarze i obserwatorzy polityczni śledzą każdy ruch Sądu Najwyższego, Narodowego Banku Polskiego i prokuratury. Wszystko wskazuje na to, że najbliższe dni mogą przynieść przełom w tej sprawie — zarówno w postaci oficjalnego komunikatu, jak i ewentualnego potwierdzenia lub zdementowania doniesień. Do tego czasu jednak opinia publiczna pozostaje w stanie zawieszenia, śledząc kolejne rzekome przecieki i komentarze pojawiające się w sieci.

Niezależnie od tego, jak ostatecznie zakończy się ta historia, jedno jest pewne: zaufanie obywateli do procesu wyborczego w Polsce zostało poważnie nadwyrężone. Nawet jeśli okaże się, że żadne z zarzutów nie miało podstaw, sam fakt, że takie informacje mogły pojawić się w przestrzeni publicznej i uzyskać tak szeroki zasięg, pokazuje, jak krucha stała się wiarygodność instytucji publicznych. W oczach wielu Polaków wybory powinny być świętem demokracji, a nie powodem do podejrzeń i oskarżeń.

W tej atmosferze niepewności i wzajemnych oskarżeń, najważniejsze wydaje się jedno — aby cała sprawa została w pełni wyjaśniona w sposób przejrzysty, zgodny z prawem i wolny od nacisków politycznych. Dopóki jednak nie pojawią się oficjalne stanowiska potwierdzające lub zaprzeczające rzekomym decyzjom Sądu Najwyższego i Narodowego Banku Polskiego, wszystkie informacje należy traktować z dużą ostrożnością.

Więcej szczegółów znajdziesz w moim następnym poście

Leave a Reply