
Polską opinię publiczną wstrząsnęła kolejna odsłona sporu o praworządność, który tym razem dotknął samego Prezydenta Karola Nawrockiego. W centrum kontrowersji znalazły się zarzuty o obronę rzekomo nielegalnych nominacji sędziowskich, dokonanych w czasach, gdy procedury powoływania sędziów budziły ogromne wątpliwości natury konstytucyjnej.
Według doniesień medialnych, podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie, prezydent Nawrocki miał publicznie stanąć w obronie sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa, mimo że część środowiska prawniczego uznaje te nominacje za nieważne. Wystąpienie prezydenta miało wzbudzić konsternację wśród obecnych, gdyż w opinii części ekspertów mogło zostać odebrane jako bezpośrednie kwestionowanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz orzeczeń Sądu Najwyższego.
Najostrzej na słowa głowy państwa zareagował sędzia Waldemar Żurek, jeden z symboli walki o niezależność wymiaru sprawiedliwości. W emocjonalnym wystąpieniu nazwał całą sytuację „terrorem bezprawia”, sugerując, że mamy do czynienia z próbą utrwalenia systemu, w którym politycy decydują o tym, kto może być sędzią, a kto nie.
– Nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku, gdy prezydent kraju publicznie broni wadliwych nominacji! To jest droga do upadku niezależnego sądownictwa, a tym samym – demokracji w Polsce! – grzmiał Żurek podczas konferencji prasowej, zorganizowanej dzień po wydarzeniu na Zamku Królewskim.
Wypowiedź sędziego odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych. Internauci podzielili się na dwa obozy. Jedni uznali, że Żurek ma rację i odważył się powiedzieć to, czego wielu prawników obawia się głośno wyrazić. Drudzy zarzucali mu polityczne zaangażowanie i próbę destabilizacji państwa poprzez atakowanie prezydenta.
Eksperci prawa konstytucyjnego zwracają uwagę, że spór o nominacje sędziowskie trwa od lat. Jego źródłem jest zmiana sposobu wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa, która – zdaniem opozycji i części środowiska akademickiego – została podporządkowana władzy wykonawczej. TSUE wielokrotnie wzywał Polskę do przywrócenia niezależności KRS, uznając, że obecny model stoi w sprzeczności z zasadą trójpodziału władzy.
– Problem nie dotyczy tylko jednego prezydenta czy kilku sędziów. To systemowy kryzys państwa prawa. Jeżeli prezydent broni nielegalnych nominacji, to daje sygnał, że prawo można naginać w zależności od politycznej potrzeby – mówi prof. Anna Rzeplińska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tymczasem z Pałacu Prezydenckiego płyną zupełnie inne komunikaty. W oficjalnym oświadczeniu podkreślono, że Prezydent Karol Nawrocki działa w granicach i na podstawie Konstytucji, a wszelkie zarzuty o łamanie prawa są „bezpodstawne i motywowane politycznie”. Rzecznik prezydenta oświadczył, że głowa państwa „zawsze stała na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”, a próby przedstawienia jej inaczej to „manipulacja opinii publicznej”.
Nie zmienia to faktu, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Kolejne organizacje prawnicze zapowiadają protesty i wystąpienia w obronie zasad praworządności. Według informacji medialnych, wkrótce ma zostać zorganizowane spotkanie przedstawicieli stowarzyszeń sędziowskich, które mają omówić możliwe kroki prawne wobec decyzji prezydenta.
Atmosfera przypomina czasy najgorętszych sporów o sądy sprzed kilku lat. Wtedy to tysiące ludzi wychodziło na ulice w obronie niezależności wymiaru sprawiedliwości. Czy teraz historia się powtórzy?
Niektórzy komentatorzy ostrzegają, że sytuacja może doprowadzić do kolejnego zderzenia Polski z instytucjami Unii Europejskiej. Komisja Europejska już w przeszłości wszczynała postępowania przeciwko Polsce za naruszanie zasad praworządności, a obrona nielegalnych – zdaniem TSUE – nominacji może znów stać się powodem do zaostrzenia sporu.
– Jeżeli Polska będzie ignorować orzeczenia unijnych trybunałów, grożą nam realne sankcje finansowe, a także utrata wiarygodności na arenie międzynarodowej – przypomina były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, Jerzy Stępień.
Z kolei zwolennicy prezydenta Nawrockiego twierdzą, że cała sprawa to atak na instytucję prezydentury i próba osłabienia pozycji państwa. – To nie jest walka o prawo, to walka o władzę. Ci, którzy dziś atakują prezydenta, tak naprawdę chcą przejąć kontrolę nad sądami i wymiarem sprawiedliwości – mówi jeden z posłów rządzącej większości.
W tle całej afery pojawiają się też wątki osobiste i historyczne. Karol Nawrocki, znany wcześniej jako historyk i dyrektor instytucji publicznych, wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do wartości patriotycznych i tradycyjnego rozumienia państwa prawa. Krytycy zarzucają mu jednak, że zbyt często interpretuje konstytucję w sposób korzystny dla władzy politycznej.
Tymczasem Waldemar Żurek, choć sam jest postacią kontrowersyjną, od lat uchodzi za symbol sprzeciwu wobec prób podporządkowania sądów politykom. W ostatnich miesiącach często powtarzał, że Polska zmierza w kierunku „autorytarnego modelu państwa”, w którym obywatel nie ma gwarancji sprawiedliwego procesu.
Sprawa obrony nielegalnych nominacji może więc okazać się punktem zwrotnym w debacie o stanie demokracji w Polsce. Opozycja już zapowiada interpelacje i wnioski o wyjaśnienia, a niektórzy posłowie domagają się nawet powołania komisji śledczej.
Czy Prezydent Karol Nawrocki rzeczywiście przekroczył granice prawa, czy też padł ofiarą politycznej nagonki? Czy słowa Waldemara Żurka są odważnym głosem w obronie konstytucji, czy tylko kolejnym rozdziałem w trwającej wojnie o sądy?