Ruszyły deportacje po koncercie Maxa Korzha. Donald Tusk dotrzymał słowa

By | August 22, 2025

Ruszyły deportacje po koncercie Maxa Korzha. Donald Tusk dotrzymał słowa

Deportacje cudzoziemców z Polski stały się faktem. Rząd Donalda Tuska rozpoczął procedury wydalenia z kraju osób, które naruszyły prawo podczas głośnego koncertu białoruskiego rapera i wokalisty Maxa Korzha. Premier podkreśla, że jego gabinet działa „zdecydowanie i konsekwentnie”, a słowa wypowiedziane kilka tygodni temu nie były pustą obietnicą.

Koncert, który zakończył się skandalem

Koncert Maxa Korzha, który odbył się na początku sierpnia w Warszawie, przyciągnął tysiące fanów, w tym bardzo wielu obywateli państw wschodnich – głównie z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Wydarzenie od początku budziło kontrowersje, ponieważ pojawiały się ostrzeżenia służb dotyczące możliwych incydentów związanych z bezpieczeństwem.

Podczas imprezy doszło do szeregu zdarzeń: bijatyk, niszczenia mienia oraz prowokacji politycznych, w tym wywieszania transparentów z hasłami uderzającymi w polskie władze. Policja i Straż Graniczna odnotowały blisko 200 przypadków złamania prawa, w tym używania narkotyków, agresji wobec funkcjonariuszy oraz zakłócania porządku publicznego.

Obietnica Donalda Tuska

Jeszcze następnego dnia po koncercie premier Donald Tusk zabrał głos. Zapowiedział, że osoby, które dopuściły się złamania polskiego prawa, nie mogą liczyć na pobłażliwość. „Każdy cudzoziemiec, który przyjeżdża do Polski, musi przestrzegać prawa. Gościnność nie oznacza przyzwolenia na łamanie zasad. Kto złamie prawo, pożegna się z Polską” – mówił Tusk podczas konferencji prasowej.

Te słowa były szeroko komentowane – zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników obecnego rządu. Opozycja twierdziła, że premier używa ostrej retoryki wyłącznie po to, by przykryć inne problemy, m.in. w służbie zdrowia czy gospodarce. Jednak zwolennicy PO podkreślali, że wreszcie widać zdecydowane działania wobec tych, którzy lekceważą polskie prawo.

Ruszyły pierwsze deportacje

Jak poinformowała Straż Graniczna, w nocy z 21 na 22 sierpnia rozpoczęto pierwsze deportacje. Grupa kilkunastu obywateli Białorusi i Rosji została przewieziona z ośrodków detencyjnych na lotnisko Chopina, skąd w asyście funkcjonariuszy opuściła Polskę.

Rzeczniczka Straży Granicznej, porucznik Anna Michalska, potwierdziła, że procedury były prowadzone zgodnie z obowiązującym prawem. „Każdy przypadek został indywidualnie przeanalizowany. Osoby, które naruszyły przepisy, a nie posiadały silnych podstaw do dalszego pobytu, zostały objęte decyzją o wydaleniu z terytorium RP. To standardowa praktyka w państwach Unii Europejskiej” – wyjaśniła.

Według nieoficjalnych informacji, łącznie deportacją może zostać objętych nawet kilkuset cudzoziemców, którzy wzięli udział w zamieszkach podczas koncertu.

Reakcja opinii publicznej

Decyzja rządu wywołała gorącą dyskusję. W mediach społecznościowych pojawiły się tysiące komentarzy. Część internautów popiera działania Tuska, wskazując, że Polska nie może być miejscem, gdzie cudzoziemcy czują się bezkarni. „Bardzo dobrze, że wreszcie rząd pokazuje twardą rękę. Nie po to wpuszczamy ludzi, żeby robili burdy” – pisał jeden z komentujących.

Z kolei inni ostrzegają, że masowe deportacje mogą wywołać napięcia dyplomatyczne z krajami sąsiednimi, zwłaszcza z Białorusią i Rosją. Już teraz pojawiają się doniesienia, że Mińsk rozważa kroki odwetowe wobec polskich obywateli przebywających na Białorusi.

Głos ekspertów

Analitycy zwracają uwagę, że decyzja o deportacjach ma zarówno wymiar polityczny, jak i bezpieczeństwa wewnętrznego. Dr Krzysztof Liedel, ekspert ds. bezpieczeństwa, uważa, że Tusk musiał zareagować stanowczo, aby nie dawać sygnału bezkarności. „W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska nie może pozwolić sobie na wrażenie słabości. Jeśli cudzoziemcy naruszają prawo, muszą ponieść konsekwencje” – mówił w rozmowie z mediami.

Z kolei prof. Anna Wojtas z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że skala akcji może budzić pytania o proporcjonalność działań. „Deportacja to poważna ingerencja w życie cudzoziemca. Należy bardzo starannie rozgraniczać przypadki drobnych wykroczeń od rzeczywistego zagrożenia dla bezpieczeństwa” – zaznacza.

Reakcja samego artysty

Max Korzh, którego koncert stał się katalizatorem wydarzeń, opublikował oświadczenie na swoich profilach społecznościowych. Wokalista stwierdził, że jest przeciwny wszelkiej przemocy i nie ponosi odpowiedzialności za zachowania swoich fanów. „Moja muzyka ma łączyć, a nie dzielić. Jest mi bardzo przykro, że podczas mojego koncertu doszło do sytuacji, które postawiły Polskę i moich słuchaczy w złym świetle” – napisał.

Jednocześnie zaapelował, by nie karać wszystkich cudzoziemców zbiorowo, a jedynie osoby rzeczywiście winne naruszeń prawa.

Skutki polityczne

Deportacje po koncercie Korzha mogą mieć poważne znaczenie polityczne. Dla Donalda Tuska to okazja, by pokazać się jako lider twardo broniący polskich interesów i bezpieczeństwa. W obliczu rosnących napięć na wschodniej granicy premier zyskuje wizerunek polityka stanowczego.

Jednocześnie krytycy wskazują, że cała sprawa może zostać wykorzystana propagandowo przez przeciwników Polski. Rosyjskie i białoruskie media już teraz opisują wydarzenia jako „polowanie na cudzoziemców” i dowód rzekomej „ksenofobii władz w Warszawie”.

Co dalej?

Według zapowiedzi rządu, deportacje będą kontynuowane w kolejnych dniach. Każdy przypadek ma być analizowany indywidualnie, a osoby uznane za niebezpieczne dla bezpieczeństwa publicznego – wydalane z kraju. Minister spraw wewnętrznych zapowiedział także, że podobne działania będą podejmowane w przyszłości w przypadku innych imprez masowych, jeśli dojdzie tam do naruszeń prawa.

Donald Tusk w rozmowie z dziennikarzami podkreślił: „To nie jest akcja jednorazowa. To jest jasny sygnał: Polska jest otwarta i gościnna, ale nigdy nie będzie krajem bezprawia. Kto szanuje nasze prawo, jest tu mile widziany. Kto je łamie, musi odejść”.

Leave a Reply