
Wydarzenia ostatnich dni zdominowały nagłówki wszystkich ogólnopolskich i lokalnych mediów. Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, miał rzekomo uciec na Białoruś wkrótce po tym, jak w przestrzeni publicznej pojawiły się doniesienia o jego możliwym udziale w rzekomym procederze fałszowania wyborów prezydenckich w Polsce. Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) miało rzekomo natychmiast zareagować, rozpoczynając wstępne postępowanie śledcze, które może przerodzić się w pełnoprawne dochodzenie.
Choć na chwilę obecną brakuje oficjalnych potwierdzeń ze strony rządu lub służb, wiele niezależnych źródeł twierdzi, że Marciniak przekroczył granicę z Białorusią, unikając w ten sposób kontaktu z polskimi służbami ścigania. Taka ucieczka – jeśli się potwierdzi – mogłaby wskazywać na próbę uniknięcia odpowiedzialności lub, jak sugerują niektórzy komentatorzy, na obawę przed politycznym odwetem.
Cała sprawa ma swój początek w kontrowersyjnym nagraniu, które rzekomo zostało przekazane przez Donalda Tuska do Sądu Najwyższego. Według doniesień, nagranie to ma przedstawiać rzekome rozmowy oraz ustalenia pomiędzy kluczowymi osobami odpowiedzialnymi za przeprowadzenie wyborów, w tym Marciniakiem. Rozmowy te miały dotyczyć manipulacji przy liczeniu głosów, zmiany wyników protokołów oraz celowego zaniżania głosów oddanych na kandydata opozycji.
Opozycja, która od samego początku kwestionowała przebieg wyborów, twierdzi, że rzekome dowody są wystarczająco mocne, aby uznać cały proces wyborczy za nieważny. W odpowiedzi na te oskarżenia, Sąd Najwyższy wstrzymał ceremonię zaprzysiężenia Karola Nawrockiego, która miała się odbyć 6 sierpnia 2025 roku, do czasu wyjaśnienia sprawy.
Według niepotwierdzonych jeszcze relacji medialnych oraz informacji od osób zbliżonych do służb granicznych, Sylwester Marciniak miał rzekomo opuścić terytorium Polski i udać się na Białoruś przez przejście graniczne w Terespolu. Wskazuje się, że do przekroczenia granicy miało dojść tuż po pojawieniu się informacji o przygotowywaniu przez CBA dokumentacji umożliwiającej jego zatrzymanie i przesłuchanie w charakterze świadka – lub nawet podejrzanego – w sprawie rzekomych fałszerstw wyborczych.
Fakt, że miał on wybrać Białoruś – kraj o napiętych relacjach z Unią Europejską i znany z odmowy współpracy z europejskimi organami ścigania – wywołał falę spekulacji. Część komentatorów twierdzi, że Białoruś mogła zostać wybrana jako cel ucieczki celowo, właśnie ze względu na brak umów ekstradycyjnych i możliwość uniknięcia odpowiedzialności karnej.
Centralne Biuro Antykorupcyjne, które od wielu tygodni analizuje doniesienia o możliwych nieprawidłowościach wyborczych, miało rzekomo wszcząć oficjalne postępowanie śledcze wobec kilku członków Państwowej Komisji Wyborczej, w tym Sylwestra Marciniaka. Rzekomo zabezpieczono już szereg materiałów cyfrowych, dokumentów oraz korespondencji, które mogą świadczyć o istnieniu szeroko zakrojonego planu manipulacji wynikami głosowania.
Rzecznik CBA nie potwierdził jednoznacznie wszczęcia postępowania wobec Marciniaka, ale w jednym z komunikatów zaznaczono, że “wszystkie osoby, które brały udział w organizacji i nadzorze procesu wyborczego, mogą zostać przesłuchane”.
Społeczeństwo nie pozostało obojętne na te doniesienia. W Warszawie i kilku innych miastach doszło do spontanicznych demonstracji, których uczestnicy domagają się pełnej przejrzystości procesu wyborczego oraz dymisji wszystkich osób zamieszanych – rzekomo – w skandal.
Politycy opozycji apelują o powołanie nadzwyczajnej komisji śledczej, która miałaby zbadać zarówno przebieg wyborów, jak i działania Państwowej Komisji Wyborczej. Donald Tusk w swoim wystąpieniu stwierdził:
> „Nie można dłużej udawać, że nic się nie stało. Jeśli przewodniczący PKW rzekomo ucieka na Białoruś po ujawnieniu materiałów kompromitujących wybory, to mamy do czynienia z kryzysem demokratycznym bez precedensu.”
Z kolei politycy partii rządzącej podkreślają, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków i że każdy obywatel – w tym Sylwester Marciniak – ma prawo do obrony i uczciwego procesu.
Na chwilę obecną miejsce pobytu przewodniczącego PKW pozostaje nieznane. Jego telefon komórkowy jest wyłączony, a według sąsiadów jego dom w Warszawie od kilku dni stoi pusty. PKW nie opublikowała żadnego oficjalnego oświadczenia w tej sprawie poza lakoniczną informacją, że Marciniak „przebywa na urlopie zdrowotnym”.
Brak kontaktu z osobą pełniącą tak wysoką funkcję w państwie w czasie narastającego kryzysu wyborczego budzi uzasadnione obawy i prowadzi do coraz liczniejszych pytań.
W nadchodzących dniach możemy spodziewać się kluczowych decyzji. Sąd Najwyższy ma zdecydować, czy w świetle przedstawionych dowodów – w tym rzekomych nagrań oraz ucieczki przewodniczącego PKW – należy unieważnić wybory i zarządzić ich powtórzenie.
Jeśli CBA potwierdzi istnienie podstaw do postawienia zarzutów Sylwestrowi Marciniakowi, możliwe jest wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania – choć skuteczność jego egzekucji w Białorusi byłaby znikoma ze względu na brak współpracy prawnej między państwami.
Rzekoma ucieczka Sylwestra Marciniaka na Białoruś po ujawnieniu materiałów dotyczących fałszerstw wyborczych to historia, która – jeśli się potwierdzi – może wstrząsnąć fundamentami polskiej demokracji. Choć wiele informacji nadal pozostaje niepotwierdzonych, a wszystkie osoby wymienione w artykule mają prawo do domniemania niewinności, opinia publiczna ma prawo domagać się wyjaśnienia tej sprawy.
Jeśli zarzuty okażą się prawdziwe, może to oznaczać największy kryzys zaufania do instytucji wyborczych w historii III RP. Jednocześnie należy pamiętać, że żadne z przedstawionych faktów nie zostało jeszcze jednoznacznie potwierdzone i wszystkie mają charakter rzekomy.