
PO pozywa Sławomira Mentzena. Chodzi o “naruszenie dóbr osobistych”
W polskiej polityce nie brakuje ostrych słów, bezkompromisowych ocen i emocjonalnych starć. Jednak granica pomiędzy dopuszczalną krytyką a naruszeniem dóbr osobistych staje się coraz bardziej płynna – i coraz częściej rozstrzygana na sali sądowej. Najnowszym przykładem tego trendu jest pozew złożony przez Platformę Obywatelską przeciwko Sławomirowi Mentzenowi – jednemu z liderów Konfederacji i najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej prawicy.
Jak poinformowali przedstawiciele PO, partia zdecydowała się wystąpić na drogę sądową po serii publicznych wypowiedzi Mentzena, które – zdaniem ugrupowania – w sposób „rażący i intencjonalny naruszyły dobre imię Platformy, wprowadzając opinię publiczną w błąd i eskalując język nienawiści w debacie publicznej”.
Pozew dotyczy konkretnych słów wypowiedzianych podczas jednego z wieców wyborczych Konfederacji, gdzie Mentzen miał powiedzieć m.in., że „PO to organizacja przestępcza, której miejsce jest przed sądem, a nie w Sejmie” oraz że „działacze tej partii to ludzie, którzy przez lata okradali Polskę i powinni za to odpowiedzieć”.
Te mocne słowa wywołały burzę w mediach, a przedstawiciele PO natychmiast zapowiedzieli reakcję prawną. Jak twierdzą, wypowiedź ta przekracza granice dopuszczalnej krytyki politycznej i stanowi bezpośredni atak na dobra osobiste zarówno samej partii, jak i jej członków.
– To nie jest już debata polityczna. To brutalny język pogardy, który ma na celu zniszczenie wizerunku naszego ugrupowania – mówił podczas konferencji prasowej rzecznik PO Jan Grabiec. – Wypowiedzi pana Mentzena to nie tylko nieprawda, to świadome działanie na szkodę naszego środowiska. Dlatego kierujemy sprawę do sądu i domagamy się przeprosin oraz zadośćuczynienia.
Pozew, który wpłynął do warszawskiego sądu okręgowego, dotyczy naruszenia dóbr osobistych w formie zniesławienia i pomówienia. PO domaga się przeprosin w mediach ogólnopolskich, a także wpłaty 100 tysięcy złotych na cel społeczny – fundusz pomocy ofiarom mowy nienawiści. Co istotne, partia zapowiada, że nie będzie to jedyny przypadek obrony wizerunku na drodze sądowej. W przygotowaniu mają być kolejne pozwy, dotyczące wypowiedzi polityków Konfederacji oraz niektórych komentatorów medialnych.
Sam Sławomir Mentzen nie pozostaje dłużny. W serii wpisów w mediach społecznościowych stwierdził, że działania PO to próba cenzurowania debaty publicznej i zastraszania przeciwników politycznych.
„Mówię prawdę i mam do tego prawo. Platforma nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością, więc sięga po sądy. Ale to nie ja powinienem się bać – to oni powinni tłumaczyć się ze swojej przeszłości” – napisał Mentzen na portalu X (dawniej Twitter).
Reakcje opinii publicznej są podzielone. Zwolennicy PO twierdzą, że takie działania są konieczne, by postawić tamę brutalizacji języka i utrzymać pewien standard debaty publicznej. Dla nich wypowiedzi Mentzena są nie tylko obraźliwe, ale również niebezpieczne – prowadzące do dalszego pogłębiania podziałów społecznych i szerzenia nienawiści.
Z drugiej strony, elektorat Konfederacji uważa pozew za formę kneblowania wolności słowa. Ich zdaniem polityk ma prawo do ostrej krytyki, szczególnie gdy dotyczy ona ugrupowania, które rządziło przez wiele lat i – jak twierdzą – doprowadziło do wielu nieprawidłowości.
– Polityka to nie przedszkole. Jeśli PO nie potrafi znieść krytyki, niech zmieni zawód. Mentzen mówi to, co wielu ludzi myśli, tylko ma odwagę wypowiedzieć to na głos – twierdzi jeden z komentatorów związanych z prawicą.
Eksperci prawa cywilnego i konstytucjonalnego przyznają, że sprawa może być precedensowa. Granica pomiędzy dozwoloną krytyką a naruszeniem dóbr osobistych w polityce jest bardzo cienka i zależy od kontekstu. Profesor Ewa Łętowska, była sędzia Trybunału Konstytucyjnego, podkreśla:
– Wolność słowa nie oznacza wolności od odpowiedzialności. Jeśli ktoś publicznie nazywa legalnie działające ugrupowanie przestępczym, musi liczyć się z konsekwencjami. To nie jest kwestia opinii, tylko faktów. A one powinny mieć swoje źródło i uzasadnienie.
To nie pierwszy raz, gdy polska scena polityczna trafia na salę sądową z powodu ostrych słów. W przeszłości wielokrotnie dochodziło do pozwów między politykami – zarówno w trybie cywilnym, jak i karnym. Jednak najnowsza sprawa z udziałem PO i Mentzena może być wyjątkowo istotna z punktu widzenia kształtowania standardów debaty w dobie mediów społecznościowych, gdzie granice odpowiedzialności często się zacierają.
W tle tej batalii prawnej toczy się też walka o narrację i emocje wyborców. Konfederacja od dawna stawia na antyestablishmentowy przekaz, często balansujący na granicy prowokacji. Platforma z kolei próbuje przedstawiać się jako siła odpowiedzialna i proeuropejska, dla której kultura słowa ma znaczenie.
Pozew przeciwko Mentzenowi może więc stać się symboliczną linią frontu – walką nie tylko o dobre imię, ale też o model polityki, jaki ma obowiązywać w Polsce: ostry i bezwzględny czy oparty na faktach i szacunku?
W ciągu najbliższych tygodni sąd zdecyduje, czy wypowiedź lidera Konfederacji przekroczyła granice prawa. Do tego czasu walka toczyć się będzie głównie w przestrzeni medialnej – w studiach telewizyjnych, na łamach gazet, w tweetach i komentarzach.
Jedno jest pewne: niezależnie od wyroku, sprawa ta zostanie zapamiętana jako kolejny etap w ewolucji polskiego życia publicznego – życia, w którym słowo coraz częściej staje się orężem, a sąd – ostatnim arbitrem prawdy.