
Karol Nawrocki chciał “przypisać sobie sukces”? Błyskawiczna reakcja dziennikarza
W polskim życiu publicznym nie brakuje napięć między politykami a dziennikarzami. Gdy tylko pojawia się temat dotyczący zasług, sukcesów i politycznej odpowiedzialności, łatwo o spór. Tym razem w centrum kontrowersji znalazł się Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, który – według części komentatorów – miał próbować przypisać sobie sukces, do którego, zdaniem wielu, nie miał istotnego wkładu.
Nie minęło wiele czasu, gdy na jego wypowiedź zareagował dziennikarz – ostro, bezpośrednio i z dużym echem w mediach społecznościowych.
Tło sprawy: wystawa, która zrobiła wrażenie
Chodzi o głośną międzynarodową wystawę poświęconą polskiemu podziemiu antykomunistycznemu, która w ostatnich tygodniach odwiedziła kilka stolic europejskich, zyskując uznanie wśród historyków, polityków i opinii publicznej. Ekspozycja została przygotowana przez zespół niezależnych badaczy oraz Fundację Wolności i Prawdy, a jej głównym kuratorem był dr Marek Zawadzki, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Choć organizatorzy wystawy wielokrotnie podkreślali jej niezależny charakter, Karol Nawrocki, prezes IPN, zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym sugerował, że to właśnie IPN odegrał kluczową rolę w przygotowaniach i sukcesie całego projektu.
„Cieszy mnie ogromne zainteresowanie wystawą, którą wspieraliśmy merytorycznie i logistycznie. To kolejny dowód na to, że praca IPN przynosi konkretne efekty na arenie międzynarodowej” – napisał Nawrocki na portalu X.
Dziennikarz reaguje: “To nieprawda”
Na ten wpis niemal natychmiast zareagował Wojciech Kamiński, dziennikarz „Gazety Powszechnej” i jeden z pierwszych komentatorów, którzy śledzili proces tworzenia wystawy.
„Nieprawda. IPN nie był organizatorem, nie udostępnił materiałów archiwalnych, nie współfinansował projektu. Udział ograniczał się do objęcia patronatu, i to dopiero na końcowym etapie. Próba zawłaszczenia zasług zespołu niezależnych badaczy to nadużycie” – napisał Kamiński na portalu X.
Dziennikarz dodał też, że w rozmowach kuluarowych Nawrocki miał wcześniej wyrażać sceptycyzm wobec „takiego stylu narracji historycznej”, co tym bardziej czyni jego obecną postawę – według Kamińskiego – nieautentyczną.
Wpis dziennikarza spotkał się z dużym zainteresowaniem internautów – w ciągu 24 godzin zdobył ponad 5000 polubień i setki komentarzy. Wśród nich przeważały głosy poparcia, ale nie brakowało też takich, które broniły Nawrockiego.
Reakcja środowiska historycznego
W sprawę włączyli się również historycy, którzy współtworzyli wystawę. Dr Marek Zawadzki, jej główny kurator, w rozmowie z portalem historycznym „Pamieć.pl” potwierdził, że IPN nie odegrał kluczowej roli w realizacji projektu:
– Zależy nam na rzetelności. Owszem, IPN objął patronat i wyraził uznanie dla naszej pracy, ale nie był zaangażowany ani organizacyjnie, ani finansowo. Doceniamy każde wsparcie, ale chcemy, by fakty były przedstawiane zgodnie z prawdą.
Również prof. Jan Olszewski z PAN dodał, że upolitycznianie sukcesów naukowych lub kulturalnych przez instytucje państwowe nie służy debacie publicznej:
– W Polsce mamy problem z tym, że instytucje próbują przechwytywać każdy sukces, nawet jeśli nie miały z nim wiele wspólnego. To zniechęca środowiska niezależne do współpracy z państwem.
IPN odpowiada: “To nieporozumienie”
Biuro prasowe IPN wydało oświadczenie, w którym stwierdziło, że wpis Karola Nawrockiego został „niewłaściwie zinterpretowany”.
– Intencją prezesa nie było przypisywanie sobie autorstwa projektu, lecz podkreślenie, że IPN wspiera inicjatywy zgodne z jego misją. Patronat nad wystawą jest wyrazem tego wsparcia – napisano.
IPN zaznaczył też, że w przyszłości będzie dążyć do „lepszego komunikowania zakresu swojego zaangażowania w projekty zewnętrzne”.
Polityczny wymiar sytuacji
Niektórzy komentatorzy sugerują, że cała sytuacja ma również wymiar polityczny. Karol Nawrocki, choć formalnie stoi na czele instytucji niezależnej, był wcześniej ściśle związany z obozem rządzącym i jest postrzegany jako osoba o silnym zapleczu politycznym.
Według nieoficjalnych informacji, rozważa możliwość zaangażowania się w politykę po zakończeniu kadencji prezesa IPN. W tym kontekście, jego aktywność medialna i publiczna może być postrzegana jako budowanie własnego kapitału politycznego.
– Wypowiedź Nawrockiego to nie tylko niefortunne sformułowanie. To przykład szerszego zjawiska: próby kreowania wizerunku skutecznego lidera instytucji. To może mieć znaczenie w kontekście przyszłych ambicji politycznych – komentuje dr Karolina Bryk, politolożka z UW.
Społeczny odbiór: ludzie chcą autentyczności
Warto odnotować, że cała sytuacja wywołała szerszą dyskusję w mediach społecznościowych na temat wiarygodności i autentyczności w komunikacji publicznej. Wielu internautów zauważa, że takie incydenty – choć pozornie drobne – wpływają na postrzeganie instytucji publicznych i ich liderów.
– Jeśli ktoś naprawdę wspiera ważną inicjatywę, nie musi tego ogłaszać w tonie triumfu. Wystarczy pokora i uczciwość – pisała jedna z użytkowniczek Twittera.
Podsumowanie: lekcja pokory czy próba zawłaszczenia?
W sprawie wypowiedzi Karola Nawrockiego wiele osób widzi symbol szerszych problemów polskiego życia publicznego – nadużywania języka sukcesu, zawłaszczania oddolnych inicjatyw przez instytucje państwowe, a także instrumentalnego traktowania historii.
Dziennikarz Wojciech Kamiński swoim szybkim i zdecydowanym komentarzem uruchomił publiczną debatę, która – jak się okazuje – dotyka nie tylko jednego wpisu w mediach społecznościowych, ale szerszej kultury odpowiedzialności i uczciwości komunikacyjnej.
Pozostaje mieć nadzieję, że instytucje publiczne – zwłaszcza te zajmujące się pamięcią narodową – będą w przyszłości bardziej precyzyjne w swoich przekazach. Historia bowiem zasługuje na szacunek, a nie na polityczne przepychanki o to, kto pierwszy przypisał sobie chwałę.