Karol Nawrocki, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, znalazł się w centrum kontrowersji po tym, jak zasugerował, że miał wpływ na decyzję Departamentu Handlu USA dotyczącą zniesienia restrykcji eksportowych na zaawansowane chipy stosowane w systemach AI. W swoim wpisie na platformie X (dawniej Twitter) podkreślił, że podczas niedawnej wizyty w Waszyngtonie apelował do wysokich rangą urzędników Białego Domu i liderów Kongresu o cofnięcie zasad prezydenta Bidena dotyczących dyfuzji AI. Dodał również podziękowania dla Donalda Trumpa za pomoc w przywróceniu zaufania w stosunkach polsko-amerykańskich.
Jednakże dziennikarz RMF FM, Paweł Żuchowski, szybko zareagował na te sugestie, przypominając, że o możliwym zniesieniu restrykcji mówiło się jeszcze przed wizytą Nawrockiego w Białym Domu. Podkreślił, że o zmianę decyzji zabiegały rządy ponad 100 państw, w tym Polski, i że była to wielka ofensywa dyplomatyczna. Żuchowski zaznaczył, że przypisywanie sobie sukcesu w takiej sytuacji może być nieadekwatne.
Dodatkowo, korespondent Marek Wałkuski wskazał na artykuł Reutersa, który sugeruje, że decyzja o zniesieniu restrykcji była planowana wcześniej przez administrację Trumpa i wynikała z szerszych kalkulacji handlowych. Dokument Departamentu Handlu USA nie wspomina ani o Polsce, ani o Nawrockim, co podważa tezę o jego kluczowej roli w tej sprawie.
W obliczu tych faktów, wielu obserwatorów politycznych i dziennikarzy wyraża sceptycyzm wobec prób przypisywania sobie sukcesu przez Karola Nawrockiego. Podkreślają, że decyzje tego kalibru są wynikiem skomplikowanych procesów dyplomatycznych i handlowych, a nie działań pojedynczych polityków.
W związku z tym, reakcja dziennikarzy i ekspertów wskazuje na potrzebę ostrożności w prezentowaniu własnych zasług w kontekście międzynarodowych decyzji politycznych. Przypisywanie sobie sukcesów bez odpowiednich dowodów może prowadzić do utraty wiarygodności i zaufania publicznego