Zaskakujące doniesienia o rzekomym fałszowaniu podpisów poparcia. “Po prostu leci lewizna”

By | May 11, 2025

W ostatnich tygodniach opinią publiczną wstrząsnęły zaskakujące informacje na temat rzekomego fałszowania podpisów poparcia dla jednego z kandydatów startujących w nadchodzących wyborach prezydenckich. Sprawa szybko nabrała medialnego rozgłosu, stając się jednym z głównych tematów debaty politycznej i społecznej. Pojawiają się zarzuty o możliwe naruszenia prawa wyborczego, a także spekulacje, kto mógłby stać za procederem. Słowa jednej z osób uczestniczących w zbieraniu podpisów – „Po prostu leci lewizna” – stały się symbolem całej afery i wywołały burzę komentarzy w mediach społecznościowych.

Początek afery

Pierwsze doniesienia o możliwym fałszowaniu podpisów pojawiły się w lokalnych mediach w jednym z miast województwa mazowieckiego. Mieszkańcy zaczęli zgłaszać, że ich dane osobowe, w tym imię, nazwisko i adres zamieszkania, pojawiły się na listach poparcia, mimo że nigdy nie składali podpisów. Część z nich była zdumiona – niektórzy od lat nie biorą aktywnego udziału w wyborach, inni są osobami starszymi i schorowanymi, niezdolnymi do uczestnictwa w kampaniach ulicznych.

Wkrótce potem do sprawy dołączyły kolejne miasta – Warszawa, Łódź, Gdańsk, Kraków. Prokuratura wszczęła śledztwa, a Państwowa Komisja Wyborcza zapowiedziała audyt wybranych list poparcia. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, a dziennikarze śledczy ujawnili pierwsze nieoficjalne informacje o możliwym procederze kopiowania danych z ogólnodostępnych baz, takich jak spisy mieszkańców lub publiczne rejestry.

“Po prostu leci lewizna” – kluczowe nagranie

Przełomowym momentem było ujawnienie przez jeden z ogólnopolskich portali wideo nagrania, na którym słychać rozmowę dwóch osób pracujących przy zbieraniu podpisów. Jeden z mężczyzn, najwyraźniej sfrustrowany brakiem czasu i presją na zebranie odpowiedniej liczby podpisów, mówi: „Po prostu leci lewizna. Nikt tego nie sprawdza, klepiemy dalej.”

Nagranie błyskawicznie rozprzestrzeniło się w internecie, stając się viralem. Opozycja wykorzystała je jako argument na rzecz przeprowadzenia dogłębnej kontroli procesu rejestracji kandydatów, a obywatele zaczęli domagać się większej transparentności. Z kolei niektórzy komentatorzy sugerowali, że może chodzić o prowokację polityczną, mającą na celu zdyskredytowanie jednego z kandydatów.

Kogo dotyczą zarzuty?

Według dotychczasowych ustaleń, najwięcej wątpliwości dotyczyło komitetu wyborczego kandydata reprezentującego skrajną prawicę. Chociaż oficjalnie sztab zaprzecza jakimkolwiek nadużyciom, w mediach pojawiły się relacje byłych wolontariuszy, którzy przyznali, że byli instruowani, by „nie zadawać zbędnych pytań” i „nie wnikać” w autentyczność podpisów.

Jedna z byłych wolontariuszek, która pracowała przy zbieraniu podpisów w województwie kujawsko-pomorskim, opowiedziała anonimowo dziennikarzom: „To nie były oficjalne polecenia, ale między wierszami było jasne – jak nie masz podpisów, to sobie je ‘załatw’. Nawet mówiono, że wystarczy zapełnić listy, bo i tak nikt ich nie przelicza.”

Zarzuty dotyczące fałszerstw pojawiły się również wobec dwóch innych komitetów. Choć skala nieprawidłowości ma być tam znacznie mniejsza, prokuratura traktuje każdą sprawę indywidualnie.

Reakcje polityków

Reakcje przedstawicieli sceny politycznej były błyskawiczne i – jak to bywa w kampanii – pełne emocji. Premier w specjalnym wystąpieniu wyraził „głębokie zaniepokojenie” sytuacją i zapowiedział „zero tolerancji” dla wszelkich nadużyć wyborczych. Z kolei minister sprawiedliwości polecił prokuraturze zintensyfikowanie działań i powołanie specjalnego zespołu śledczego.

Liderzy opozycji natomiast domagają się wprowadzenia nowych regulacji dotyczących procesu rejestracji kandydatów. „System jest archaiczny. Jeśli można w 2025 roku tak po prostu wpisać fikcyjne osoby na listę poparcia, to znaczy, że mamy poważny kryzys demokracji” – mówił jeden z kandydatów opozycyjnych.

Pojawiły się także głosy, by wprowadzić obowiązkową cyfrową weryfikację podpisów, przy użyciu np. profilu zaufanego. Taki system byłby jednak kosztowny i wymagałby zmian ustawowych, co przy napiętym kalendarzu wyborczym wydaje się mało realne przed tegorocznymi wyborami.

Reakcja społeczna

Społeczeństwo zareagowało z dużym niepokojem. W wielu miastach zorganizowano spontaniczne demonstracje pod hasłem „Nie dla fałszu w demokracji” oraz „Liczy się uczciwość”. W mediach społecznościowych trwa dyskusja, w której obywatele dzielą się własnymi doświadczeniami – jedni przyznają, że sami byli proszeni o „pomoc” przy podpisach, inni opowiadają o nieprawidłowościach, które widzieli na własne oczy.

Wielu komentatorów zwraca uwagę na to, że obecny system zbierania podpisów jest nie tylko łatwy do nadużycia, ale też oparty na przestarzałych mechanizmach, które nie przystają do rzeczywistości cyfrowej. Problemem jest także brak realnej kontroli – listy są jedynie weryfikowane formalnie, a nie każda pozycja jest sprawdzana co do osoby i autentyczności podpisu.

Konsekwencje prawne

Zgodnie z obowiązującym prawem, fałszowanie podpisów poparcia jest przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do 3 lat. Jeśli jednak czyn został popełniony w celu uzyskania korzyści osobistej lub majątkowej, kara może zostać zaostrzona. Prokuratura zapowiedziała, że w przypadku udowodnienia winy, sprawcy nie unikną odpowiedzialności karnej.

Na chwilę obecną zatrzymano już kilka osób, którym postawiono zarzuty fałszowania dokumentów. Trwają przesłuchania, a śledczy analizują setki list poparcia z różnych regionów kraju. Wiele wskazuje na to, że proceder mógł być bardziej powszechny, niż początkowo zakładano.

Możliwe zmiany w prawie

Eksperci z dziedziny prawa konstytucyjnego i wyborczego zgodnie twierdzą, że obecna sytuacja powinna skłonić ustawodawcę do głębokiej reformy procesu zgłaszania kandydatów. Jednym z proponowanych rozwiązań jest wprowadzenie obowiązkowego kodu QR przy każdym podpisie – umożliwiałby on weryfikację tożsamości podpisującego. Inni sugerują, by podpisy można było składać jedynie online, po zalogowaniu przez profil zaufany lub e-dowód.

Rzecznik Praw Obywatelskich wezwał Sejm do pilnej debaty na temat zmian systemowych. W specjalnym raporcie wskazał, że brak przejrzystości i kontroli może skutkować utratą zaufania do całego procesu wyborczego.

Czy wybory są zagrożone?

Pomimo medialnego szumu i trwających śledztw, Państwowa Komisja Wyborcza zapewnia, że wybory prezydenckie odbędą się zgodnie z planem. Jak podkreślają przedstawiciele PKW, proces rejestracji kandydatów jeszcze trwa, a nieprawidłowości nie muszą oznaczać unieważnienia całych wyborów.

Jednak społeczne napięcie jest wyraźne. Obserwatorzy wyborczy z organizacji pozarządowych zapowiedzieli zwiększoną kontrolę działań komisji, a także apelują do obywateli o aktywny udział w nadzorze nad uczciwością procesu wyborczego.

Podsumowanie

Afera związana z rzekomym fałszowaniem podpisów poparcia jest jedną z największych kompromitacji systemu wyborczego w ostatnich latach. Bez względu na to, jaki będzie finał śledztwa, sprawa już teraz pokazuje, jak łatwo można podważyć zaufanie obywateli do fundamentalnych mechanizmów demokracji.

Słowa „Po prostu leci lewizna” stały się nie tylko hasłem powtarzanym przez komentatorów, ale i symbolem patologii, które – jak się okazuje – mogą przenikać nawet tak kluczowy proces, jak wybory prezydenckie. Przed Polską stoi teraz wyzwanie: jak naprawić zaufanie publiczne i zagwarantować, że wybory są nie tylko wolne, ale i uczciwe.

Leave a Reply