
Opiekunka Jerzego Ż. ponownie zabrała głos. Mówi o “nagonce” i “wylewanych na nią pomyjach”
Sprawa Jerzego Ż., znanego niegdyś artysty filmowego i teatralnego, od tygodni budzi ogromne emocje w mediach i opinii publicznej. Choć sam aktor wycofał się z życia publicznego z powodu pogarszającego się stanu zdrowia, to wokół jego osoby nieustannie toczy się burzliwa dyskusja – nie tyle o jego twórczości, ile o warunkach, w jakich dziś żyje.
W centrum tej medialnej burzy znalazła się jego wieloletnia opiekunka – pani Elżbieta K., która po raz kolejny postanowiła zabrać głos, broniąc się przed oskarżeniami i narastającą krytyką. W emocjonalnym oświadczeniu mówi wprost o „nagonce” i „pomyjach”, jakie są na nią wylewane w przestrzeni publicznej.
Zaczęło się od reportażu
Cała sprawa przybrała rozgłos kilka tygodni temu, gdy jedna z ogólnopolskich stacji telewizyjnych wyemitowała reportaż dotyczący aktualnej sytuacji życiowej Jerzego Ż. Materiał zawierał sugestie, że aktor żyje w złych warunkach, jest zaniedbany, a osoby opiekujące się nim – w tym pani Elżbieta – nie zapewniają mu odpowiedniej troski.
W materiale pokazano niewyremontowane mieszkanie, ubogie wyposażenie, brak dostępu do bieżącej pomocy medycznej oraz zaniepokojonych sąsiadów, którzy anonimowo opowiadali o krzykach dobiegających z lokalu aktora. Choć nie padły bezpośrednie oskarżenia, całość stworzyła sugestywny obraz zaniedbania i obojętności.
Opiekunka pod ostrzałem
Już po emisji reportażu internet zalała fala krytyki. Pojawiły się komentarze sugerujące, że opiekunka Jerzego Ż. mogła wykorzystywać jego bezradność, a nawet – jak to ujęli niektórzy komentatorzy – “żyła jego kosztem”. Część środowiska aktorskiego również wyraziła publiczne zaniepokojenie. Kilkoro dawnych znajomych aktora domagało się interwencji instytucji państwowych i niezależnej kontroli warunków, w jakich mieszka artysta.
W tym kontekście pani Elżbieta K. postanowiła wystąpić w mediach, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń.
Emocjonalne oświadczenie
W rozmowie z dziennikarzem jednej z gazet pani Elżbieta powiedziała:
„Od lat jestem z panem Jerzym. Nie tylko jako opiekunka, ale jako jedyna osoba, która przy nim została. Gdzie byli ci wszyscy ‘przyjaciele’ przez ostatnie dziesięć lat? Gdzie byli, gdy trzeba było zmieniać pieluchy, gotować, prać, biegać po lekarzach?”
Kobieta zapewniła, że opiekuje się aktorem najlepiej, jak potrafi. Przyznała, że warunki mieszkaniowe nie są idealne, ale podkreśliła, że to wynik braku pieniędzy i systemowej obojętności, a nie złej woli z jej strony.
„Wszystko robię z własnych środków. Emerytura pana Jerzego ledwo wystarcza na leki i podstawowe potrzeby. Nikt nie proponuje realnej pomocy, tylko ocenia zza ekranu telewizora. A ja codziennie wstaję o szóstej rano i robię, co mogę.”
Zarzuty o izolację i kontrolę
Jednym z najpoważniejszych zarzutów podnoszonych w mediach jest ten, że pani Elżbieta celowo izoluje aktora od otoczenia – nie dopuszcza do niego rodziny, dawnych znajomych i utrudnia kontakt z lekarzami. Kobieta zdecydowanie odpiera te oskarżenia:
„Pan Jerzy sam nie chce kontaktu z większością dawnych znajomych. Czuje się zawiedziony, porzucony. Mówi mi to codziennie. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, niech przyjdzie i zapyta go wprost. Drzwi nie są zamknięte.”
Co więcej, opiekunka twierdzi, że wszystkie decyzje dotyczące leczenia i opieki konsultuje z lekarzami oraz prawnikiem. Pokazała dziennikarzom dokumentację medyczną i rachunki za zakupy leków oraz usługi pielęgniarskie.
W tle walka o majątek?
Coraz częściej pojawiają się też spekulacje, że prawdziwym powodem nagłej medialnej aktywności wokół aktora jest chęć przejęcia jego majątku. Choć nie wiadomo, czy Jerzy Ż. sporządził testament, to kilka źródeł sugeruje, że pani Elżbieta może być jego spadkobierczynią – co nie spodobało się części dalszej rodziny.
Opiekunka komentuje to krótko:
„Nie interesuje mnie majątek. Gdyby chodziło o pieniądze, już dawno by mnie przy nim nie było. Mieszkanie pana Jerzego to ruina, a on sam potrzebuje opieki, nie walki o to, co po nim zostanie. Ale wielu ludziom nie mieści się to w głowie.”
Wsparcie i osamotnienie
W obronie opiekunki stanęło kilka osób – sąsiedzi, pielęgniarka środowiskowa, a także jeden z lekarzy, który odwiedza aktora regularnie. W oświadczeniu przesłanym do redakcji lekarka napisała:
„Nie stwierdziliśmy objawów znęcania się ani zaniedbania. Pan Jerzy ma dostęp do leków i podstawowej opieki. Warunki lokalowe są skromne, ale nie zagrażają jego życiu.”
Nie zmienia to jednak faktu, że pani Elżbieta czuje się osaczona przez media. W rozmowie z innym dziennikarzem powiedziała wprost:
„Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Czuję się jak wróg publiczny. Ludzie plują na mnie w internecie, wypisują bzdury, oceniają, nie znając ani mnie, ani sytuacji.”
Apel o opamiętanie
Na zakończenie swojego wystąpienia pani Elżbieta zaapelowała o rozsądek i empatię:
„Nie chcę współczucia. Chcę tylko, żeby przestano mnie traktować jak potwora. Jestem zmęczona, chora i codziennie walczę o to, żeby pan Jerzy miał godne życie. To nie show, to rzeczywistość. Jeśli ktoś chce pomóc – drzwi są otwarte. Ale jeśli chodzi tylko o szukanie winnych i oskarżanie mnie – proszę, niech mnie zostawią w spokoju.”
Podsumowanie
Sprawa Jerzego Ż. i jego opiekunki ujawnia trudne pytania o starość, samotność, odpowiedzialność i medialną nagonkę. Z jednej strony jest potrzeba kontroli i troski o osoby zależne. Z drugiej – łatwość, z jaką opinia publiczna wydaje wyroki na podstawie niepełnych informacji. W tej sprawie nie wszystko jest czarno-białe. Ale zanim oceni się człowieka, warto najpierw wysłuchać jego historii – bez mikrofonu, kamer i insynuacji.