
W ostatnich tygodniach opinią publiczną wstrząsnęła sprawa pana Jerzego, starszego mężczyzny z Warszawy, którego historia stała się symbolem problemów opieki nad osobami starszymi, oszustw majątkowych oraz luk w systemie prawnym. W centrum tej historii znajduje się mężczyzna o nazwisku Nawrocki, który – według słów opiekunki pana Jerzego – „nie zrobił dla pana Jerzego nic poza przejęciem jego mieszkania”, a dodatkowo „bezczele kłamie, że płacił rachunki”. Słowa te padły w emocjonalnym wywiadzie udzielonym przez opiekunkę lokalnym mediom i szybko obiegły sieć, wywołując szeroką dyskusję społeczną.
Niniejszy artykuł stara się rzetelnie przedstawić wszystkie aspekty tej bulwersującej sprawy, analizując zarówno relacje świadków, jak i tło prawne i etyczne takich sytuacji.
—
Kim jest pan Jerzy?
Pan Jerzy K., lat 84, to były nauczyciel akademicki, człowiek wykształcony, przez wiele lat aktywny społecznie. Po śmierci żony żył samotnie, choć miał krąg dalszej rodziny. Przez ostatnie lata zmagał się z pogarszającym się stanem zdrowia – cierpiał na choroby układu krążenia, cukrzycę, a także początki demencji starczej. W tym okresie opiekę nad nim zaczęła sprawować pani Małgorzata, profesjonalna opiekunka z wieloletnim doświadczeniem, zatrudniona formalnie, której relacje z panem Jerzym szybko nabrały charakteru niemal rodzinnego.
– Pan Jerzy był dla mnie jak ojciec – wspomina Małgorzata. – Nie miał nikogo bliskiego, komu mógłby zaufać. O wszystkim rozmawialiśmy, troszczyłam się o jego zdrowie, wizyty u lekarzy, leki, zakupy. Nigdy nie chciał ode mnie nic więcej poza obecnością i szacunkiem.
—
Wejście Nawrockiego: przyjaciel czy oszust?
Około dwóch lat temu w życiu pana Jerzego pojawił się mężczyzna, Andrzej Nawrocki. Jak relacjonuje opiekunka, pan Jerzy poznał go przypadkiem – być może przez wspólnego znajomego, być może na jednym z lokalnych spotkań społecznych.
– Na początku wszystko wyglądało niewinnie – mówi Małgorzata. – Przychodził raz na tydzień, porozmawiał z panem Jerzym, przyniósł gazetę. Ale z czasem jego obecność zaczęła być coraz częstsza, coraz bardziej nachalna.
W ciągu kilku miesięcy Nawrocki zaczął przejmować kontrolę nad finansami pana Jerzego. Twierdził, że „pomoże mu uporządkować sprawy majątkowe” oraz „zabezpieczy przyszłość”. Według dokumentów, które ujrzały światło dzienne po interwencji opiekunki, pan Jerzy podpisał akt darowizny mieszkania na rzecz Nawrockiego. Miało to miejsce bez obecności notariusza w domu (choć formalnie przed nim), a pan Jerzy był już wówczas w stanie osłabionej świadomości.
Małgorzata twierdzi, że była przeciwna tej decyzji i wielokrotnie ostrzegała pana Jerzego, że może paść ofiarą manipulacji.
– On był zmieszany, nie rozumiał w pełni konsekwencji. Myślał, że to „forma zabezpieczenia”. Tymczasem oddał mieszkanie warte ponad milion złotych człowiekowi, który nawet nie pomagał mu w codziennych sprawach!
—
Rachunki, które nie były płacone
Jednym z głównych punktów sporu są opłaty eksploatacyjne. Nawrocki publicznie twierdzi, że „pokrywał wszelkie koszty związane z utrzymaniem mieszkania pana Jerzego”. Opiekunka stanowczo temu zaprzecza:
– To kłamstwo. Mam kopie zaległości czynszowych, rachunki za prąd, gaz – wszystko gromadziłam. Gdyby nie ja i czasami sąsiedzi, pan Jerzy żyłby w ciemnościach i bez ogrzewania.
Podobne relacje przedstawiają sąsiedzi pana Jerzego, którzy widzieli, że Nawrocki zjawiał się tylko wtedy, gdy trzeba było coś podpisać, a nie wtedy, gdy trzeba było przynieść jedzenie czy leki. Jeden z nich, pan Kazimierz, powiedział w rozmowie z dziennikarzem:
– Widziałem, jak ten człowiek przyjeżdżał taksówką, wchodził na chwilę, a potem znikał. Nie przynosił żadnych zakupów, nie pomagał przy rehabilitacji. A potem nagle się okazało, że mieszkanie jest już na niego.
—
Systemowe zaniedbania: luka w prawie czy zła wola?
Przypadek pana Jerzego uwidacznia poważne niedociągnięcia w polskim systemie prawnym dotyczącym ochrony osób starszych. Obecne przepisy pozwalają osobie starszej przekazać majątek (np. w formie darowizny) bez konieczności oceny jej zdolności do czynności prawnych przez niezależnego lekarza czy psychologa. W wielu krajach zachodnich – jak Niemcy, Francja czy Szwecja – takie decyzje wymagają dodatkowych zabezpieczeń.
– Mamy do czynienia z systemową luką – komentuje dr Anna Czarnecka, specjalistka od prawa rodzinnego. – Osoby starsze są często narażone na wpływy osób trzecich, które wykorzystują ich osłabienie psychiczne i fizyczne. Bez zmian legislacyjnych, będziemy świadkami kolejnych takich dramatów.
—
Co dalej z panem Jerzym?
Po ujawnieniu sprawy, prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie możliwego wyłudzenia mieszkania oraz narażenia osoby starszej na utratę środków do życia. Mimo tego pan Jerzy wciąż przebywa w szpitalu, w stanie wymagającym stałej opieki. Jego mieszkanie zostało już przepisane na Nawrockiego, a proces odzyskania nieruchomości może potrwać miesiące lub nawet lata – jeśli w ogóle będzie możliwy.
Pani Małgorzata, która do dziś nie otrzymała żadnego wynagrodzenia za ostatnie miesiące opieki, nadal odwiedza pana Jerzego i dostarcza mu najpotrzebniejsze rzeczy.
– Nie robię tego dla pieniędzy – mówi. – Robię to, bo nie mogę patrzeć, jak ktoś bezkarnie wykorzystuje starszego człowieka, który nie ma już siły się bronić.
—
Społeczna reakcja: poruszenie i gniew
Historia pana Jerzego stała się viralem w mediach społecznościowych. Setki internautów wyrażało oburzenie i wsparcie dla opiekunki. Powstała petycja o zmianę przepisów dotyczących darowizn od osób starszych. W ciągu 48 godzin podpisało ją ponad 70 tysięcy osób.
Komentatorzy zwracają uwagę, że spraw takich jak ta jest w Polsce znacznie więcej – tylko o nich się nie mówi.
– To nie jest jednostkowy przypadek. Tysiące seniorów każdego roku traci majątek, zdrowie i godność przez manipulację lub zwykłe oszustwo – mówi Michał Rutkowski z Fund