Makabryczna zbrodnia w Słupsku. Wypatroszyli mężczyznę, a jego wnętrzności wyrzucili do śmietnika

By | April 23, 2025

Makabryczna zbrodnia w Słupsku. Wypatroszyli mężczyznę, a jego wnętrzności wyrzucili do śmietnika

Słupsk, niewielkie miasto w północnej Polsce, zazwyczaj kojarzy się z ciszą, spokojem i malowniczymi uliczkami pełnymi historii. Jednak mieszkańcy tego miasta zostali wstrząśnięci wiadomością, która wydaje się być żywcem wyjęta z horroru. Ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny zostało odnalezione w jednym z mieszkań na obrzeżach miasta. Najbardziej przerażające było jednak to, co śledczy znaleźli kilka godzin później – ludzkie wnętrzności porzucone w śmietniku za blokiem.

Sprawa wyszła na jaw w poniedziałek rano, kiedy sąsiedzi zgłosili niepokojący zapach wydobywający się z mieszkania przy ulicy Norwida. Policja, wezwana na miejsce, początkowo spodziewała się standardowej interwencji – może ktoś zmarł z przyczyn naturalnych i długo nie został odnaleziony. To, co zastali funkcjonariusze po wejściu do środka, przekroczyło jednak wszelkie wyobrażenia.

Ciało trzydziestokilkuletniego mężczyzny leżało na podłodze w kuchni. Było rozcięte w okolicach brzucha, a organy wewnętrzne zniknęły. W mieszkaniu panował chaos – porozrzucane ubrania, ślady walki, plamy krwi na ścianach i podłodze. Wszystko wskazywało na wyjątkowo brutalne morderstwo.

Policjanci natychmiast zabezpieczyli teren i wezwali specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą. Przybyli na miejsce technicy kryminalistyczni zaczęli skrupulatnie dokumentować każdy ślad. W tym samym czasie, przesłuchiwano sąsiadów. Większość z nich nie zauważyła niczego podejrzanego – nikt nie słyszał krzyków ani hałasów. Jedynie starsza kobieta mieszkająca piętro wyżej wspomniała, że około trzeciej nad ranem słyszała głośne stukanie, jakby ktoś coś ciężkiego przenosił po schodach.

Przełom nastąpił kilka godzin później, kiedy pracownicy służb porządkowych natknęli się na nietypową zawartość jednego z kontenerów na śmieci znajdujących się kilkadziesiąt metrów od miejsca zbrodni. Początkowo sądzili, że to odpady rzeźnicze. Jednak gdy otworzyli worek, okazało się, że zawiera on ludzkie wnętrzności – wątrobę, jelita, fragmenty żołądka. Wkrótce potwierdzono, że należą one do ofiary z mieszkania przy Norwida.

Śledczy natychmiast zabezpieczyli miejsce znaleziska i zaczęli przeszukiwać monitoring w okolicy. Już po kilku godzinach udało się ustalić, że około godziny 3:20 w nocy, z klatki schodowej wyszedł mężczyzna ubrany w ciemną bluzę z kapturem, niosąc duży czarny worek. Kamera uchwyciła go, gdy wyrzucał pakunek do kontenera. Jego twarzy nie widać, ale sylwetka i sposób poruszania się sugerowały, że znał ofiarę.

Policja rozpoczęła intensywne poszukiwania. Po dwóch dniach zatrzymano podejrzanego – był nim 35-letni Rafał K., znany lokalnym służbom z wcześniejszych konfliktów z prawem, głównie drobnych kradzieży i bójek. Co ciekawe, mieszkał zaledwie dwie klatki dalej. Według nieoficjalnych informacji, ofiara i podejrzany znali się od lat. W przeszłości wspólnie pracowali na budowie, a później utrzymywali luźny kontakt.

Podczas przesłuchania Rafał K. początkowo zaprzeczał, jakoby miał coś wspólnego z morderstwem. Jednak dowody były przytłaczające – na jego ubraniu znaleziono ślady krwi ofiary, a w jego mieszkaniu zabezpieczono narzędzia, które mogły służyć do popełnienia zbrodni. W końcu przyznał się do winy, choć jego zeznania były chaotyczne i niepełne. Twierdził, że do zbrodni doszło podczas kłótni, która wymknęła się spod kontroli. Miał uderzyć ofiarę w głowę, a potem w „amoku” rozciął ciało i pozbył się wnętrzności, by „ukryć ślady”.

Psycholodzy sądowi badają teraz stan poczytalności podejrzanego. Z relacji śledczych wynika, że jego zachowanie było niestabilne, a motyw zbrodni nadal pozostaje niejasny. Czy była to zbrodnia z zazdrości, porachunki, czy może akt desperacji osoby znajdującej się na granicy wytrzymałości psychicznej?

Mieszkańcy Słupska są w szoku. W mieście panuje atmosfera grozy i niedowierzania. „Tu się nigdy nic takiego nie działo” – mówi pani Jadwiga, emerytka, która mieszka tu od ponad 40 lat. „To miejsce było zawsze spokojne. Teraz boję się wyjść wieczorem z psem.”

Sprawa będzie miała swój ciąg dalszy w sądzie. Prokuratura zapowiedziała postawienie zarzutów zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to kara dożywotniego pozbawienia wolności. Obrońcy Rafała K. zapowiadają, że będą wnioskować o szczegółową analizę psychiatryczną swojego klienta.

Tymczasem śledztwo nadal trwa. Policja sprawdza, czy Rafał K. mógł być powiązany z innymi podobnymi incydentami w regionie, choć jak na razie nie ma na to twardych dowodów. Społeczność lokalna próbuje wrócić do normalności, ale ślad, jaki zostawiła ta zbrodnia, długo jeszcze będzie obecny w zbiorowej świadomości.