Propagandysta Łukaszenki odleciał. Chce odebrać Polsce dwa miasta

By | April 18, 2025

W ostatnich dniach media w Polsce i za granicą obiegła szokująca informacja: jeden z głównych propagandystów białoruskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki publicznie stwierdził, że Polska powinna oddać Białorusi dwa miasta: Białystok i Augustów. Wypowiedź ta wywołała falę oburzenia wśród polskich polityków, dziennikarzy oraz zwykłych obywateli. Choć na pierwszy rzut oka brzmi to jak oderwana od rzeczywistości prowokacja, warto przyjrzeć się tej sytuacji bliżej — zarówno w kontekście historycznym, jak i geopolitycznym.

Kim jest propagandysta Łukaszenki?

Postacią, która wygłosiła kontrowersyjne słowa, jest Dmitrij Bielski — czołowy dziennikarz i komentator białoruskiej telewizji państwowej, wierny reżimowi Łukaszenki. Od lat znany jest z szerzenia antyzachodniej, a szczególnie antypolskiej propagandy. W swoich programach nieustannie przedstawia Polskę jako agresora, państwo kolonialne czy wręcz zagrożenie dla niepodległości Białorusi. Jego narracja wpisuje się w szerszy przekaz Mińska, który ma na celu zbudowanie w społeczeństwie białoruskim przekonania, że Zachód (w tym Polska) czyha na destabilizację i podporządkowanie Białorusi.

Bielski w swoich wypowiedziach często odwołuje się do emocji narodowych, podkreślając rzekome „krzywdy” wyrządzone Białorusi przez Polskę w przeszłości. Tym razem jednak jego słowa o konieczności „odebrania” Polsce Białegostoku i Augustowa przekroczyły granice propagandy i weszły w sferę jawnych roszczeń terytorialnych.

Skąd pomysł na Białystok i Augustów?

Wypowiedź Bielskiego nie jest przypadkowa. Białystok oraz Augustów znajdują się w województwie podlaskim, regionie graniczącym bezpośrednio z Białorusią. W okresie II Rzeczypospolitej ziemie te były częścią Polski, ale w okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej były przedmiotem sporu i okupacji ze strony Związku Radzieckiego.

W latach 1939-1941, po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku, terytoria te zostały zajęte przez Armię Czerwoną, a następnie wcielone do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku zostały zajęte przez Niemcy, a po wojnie przywrócono je Polsce. Jednak w propagandzie sowieckiej (a teraz białoruskiej) utrzymywało się przekonanie, że obszary te „historycznie” należą do Białorusi.

Dziś takie twierdzenia są całkowicie bezpodstawne z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Polska granica z Białorusią została uznana przez społeczność międzynarodową i nie ma żadnych formalnych roszczeń terytorialnych między obydwoma państwami. Jednak używanie argumentów historycznych w propagandzie służy przede wszystkim wewnętrznym celom politycznym — wzmacnianiu narracji o zagrożeniu zewnętrznym i konsolidacji społeczeństwa wokół reżimu.

Propaganda jako narzędzie walki informacyjnej

Wypowiedź Bielskiego wpisuje się w szeroką kampanię dezinformacyjną prowadzoną przez reżim Łukaszenki i jego patrona — Kreml. W kontekście trwającej wojny na Ukrainie oraz napięć między Rosją a Zachodem, Białoruś stała się jednym z głównych kanałów rozpowszechniania prorosyjskich treści.

Propaganda białoruska ma kilka celów:

demonizowanie Polski i krajów bałtyckich jako „agresorów”,

usprawiedliwianie rosnącej obecności wojsk rosyjskich na terytorium Białorusi,

budowanie atmosfery zagrożenia, która pozwala tłumić wewnętrzne protesty,

podważanie integralności terytorialnej Polski w oczach własnego społeczeństwa i społeczności międzynarodowej.

Wypowiedzi takie jak ta Bielskiego są testowaniem granic — próbą wywołania emocji i badania reakcji Zachodu.

Reakcje Polski

Polskie władze zareagowały na słowa białoruskiego propagandysty z jednoznaczną stanowczością. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie, w którym podkreślono, że granice Polski są nienaruszalne, a jakiekolwiek roszczenia terytorialne są nieakceptowalne.
Premier Mateusz Morawiecki w jednym ze swoich wystąpień skomentował sytuację słowami:

> „Polska nie da się zastraszyć żadnym groźbom ani propagandowym bredniom. Nasze granice są świętością, której będziemy bronić wszelkimi dostępnymi środkami.”

Również przedstawiciele opozycji zgodnie potępili białoruskie insynuacje, pokazując, że w kwestiach bezpieczeństwa narodowego panuje w Polsce ponadpartyjna zgoda.

Czy Łukaszenka szykuje prowokację?

Wielu ekspertów ds. bezpieczeństwa uważa, że słowa propagandysty mogą być preludium do poważniejszych działań hybrydowych przeciwko Polsce. W 2021 roku reżim Łukaszenki przeprowadził operację hybrydową na granicy polsko-białoruskiej, organizując przerzut tysięcy migrantów z Bliskiego Wschodu, co doprowadziło do kryzysu humanitarnego i poważnych napięć.

W kontekście obecnej wojny na Ukrainie oraz rosnącej presji Rosji na kraje NATO, istnieje obawa, że Białoruś — będąca w zasadzie państwem satelickim Moskwy — może próbować eskalować napięcia na granicy z Polską poprzez różne prowokacje:

próbę naruszenia granicy,

kampanie dezinformacyjne,

ataki cybernetyczne,

organizację zamieszek lub sabotaży.

Wszystko po to, by odciążyć Rosję na froncie ukraińskim i zastraszyć kraje wschodniej flanki NATO.

Historyczne analogie

Warto zwrócić uwagę na niepokojące podobieństwa do wydarzeń sprzed II wojny światowej. W 1939 roku Związek Radziecki uzasadniał swoją agresję na Polskę koniecznością „ochrony Białorusinów i Ukraińców”. Dziś, gdy słyszymy głosy o „historycznej przynależności” Białegostoku do Białorusi, trudno nie dostrzec analogii.

Historia uczy, że retoryka dotycząca „ochrony własnych” czy „odzyskiwania historycznych ziem” często stanowiła pretekst do agresji militarnej. Dlatego też Polska i jej sojusznicy muszą traktować nawet najbardziej absurdalne roszczenia bardzo poważnie.

Co na to Zachód?

Wypowiedź białoruskiego propagandysty została zauważona przez zachodnie media, choć potraktowano ją raczej jako przykład eskalującej retoryki reżimów autorytarnych. Jednak eksperci ds. bezpieczeństwa apelują, by nie lekceważyć takich sygnałów.

W ramach NATO trwają konsultacje dotyczące wzmacniania wschodniej flanki, a Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zwiększają wydatki na obronność oraz rozbudowują siły zbrojne. W tym kontekście każdy akt słownej agresji ze strony Białorusi musi być traktowany jako element szerszej strategii destabilizacji.

Propagandowe fantazje a rzeczywistość

Choć żądania oddania Białegostoku i Augustowa są całkowicie nierealne, sam fakt ich zgłoszenia świadczy o desperacji reżimu Łukaszenki. Białoruś zmaga się z ogromnym kryzysem gospodarczym, międzynarodową izolacją i rosnącym niezadowoleniem społecznym. W takich warunkach władze próbują odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów poprzez kreowanie zewnętrznego wroga.

W rzeczywistości Białoruś nie ma żadnych środków, by choćby próbować realizować takie roszczenia. Wojsko białoruskie jest słabo wyposażone, a morale żołnierzy niskie. Jedyną kartą przetargową Mińska pozostaje ścisła współpraca z Rosją — jednak i ta staje się coraz bardziej wymuszona, a nie partnerska.

Wnioski

Słowa propagandysty Łukaszenki o odebraniu Polsce dwóch miast to nie tylko oderwana od rzeczywistości fantazja. To sygnał, że reżimy w Mińsku i Moskwie mogą intensyfikować działania destabilizacyjne wobec Europy Środkowo-Wschodniej.

Polska musi pozostać czujna, wzmacniać swoje siły zbrojne, inwestować w bezpieczeństwo granic oraz rozwijać współpracę z sojusznikami w NATO. Jednocześnie warto prowadzić intensywną kampanię informacyjną, demaskując kłamstwa i manipulacje białoruskiej propagandy.

W obliczu narastającego zagrożenia tylko jedność, determinacja i konsekwencja w działaniu mogą zapewnić Polsce i regionowi bezpieczeństwo.