
Życie potrafi być nieprzewidywalne. Niekiedy przynosi chwile triumfu, innym razem wystawia na próbę wytrzymałość człowieka, uderzając tam, gdzie najbardziej boli – w serce, w rodzinę, w poczucie bezpieczeństwa. Jadwiga Jankowska-Cieślak, jedna z najwybitniejszych polskich aktorek filmowych i teatralnych, doświadczyła tego wszystkiego. Z jednej strony – sukcesy artystyczne, prestiżowe nagrody, szacunek widzów i środowiska artystycznego. Z drugiej – niewyobrażalne cierpienie, które przyniosły kolejne odejścia ukochanych osób. Choroba nowotworowa zebrała w jej życiu tragiczne żniwo.
Początki kariery i artystyczny rozkwit
Jadwiga Jankowska-Cieślak urodziła się 15 lutego 1951 roku w Gdańsku. Jej dzieciństwo przypadło na trudne powojenne czasy, ale to właśnie w nich kształtował się jej charakter – silny, niepokorny, głęboko wrażliwy. Już w młodości przejawiała zainteresowanie sztuką, co doprowadziło ją do warszawskiej PWST (Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej), gdzie szybko dała się poznać jako studentka o niezwykłej wrażliwości aktorskiej i nietuzinkowej osobowości scenicznej.
Debiutowała w filmie i teatrze na początku lat 70. XX wieku. Wkrótce zdobyła popularność dzięki rolom w takich filmach jak „Trzeba zabić tę miłość” (1972) w reżyserii Janusza Morgensterna czy „Konopielka” (1981) Witolda Leszczyńskiego. Jednak prawdziwym przełomem była rola w filmie „Inna” (1981) w reżyserii Tadeusza Konwickiego, za którą została uhonorowana Złotą Palmą w Cannes dla najlepszej aktorki. To było wydarzenie bez precedensu – polska aktorka, w tak trudnym politycznie okresie, zyskała uznanie światowego kina.
Miłość i rodzina – światło w życiu artystki
W życiu Jadwigi Jankowskiej-Cieślak ważne miejsce zajmowała rodzina. Przez wiele lat była związana z Piotrem Cieślakiem – znanym reżyserem teatralnym, z którym tworzyła jeden z najbardziej charyzmatycznych i twórczych duetów artystycznych w Polsce. Ich związek był oparty na głębokim uczuciu, wzajemnym szacunku i pasji do sztuki. Choć ich życie zawodowe często bywało intensywne, zawsze znajdowali czas dla siebie i dla córki, która była ich największą dumą.
Dla Jadwigi najważniejsi byli ludzie – mąż, córka, rodzice, przyjaciele. Otaczała się osobami, z którymi mogła dzielić nie tylko radości, ale też lęki, wątpliwości i codzienne troski. Była lojalna i serdeczna, ale jednocześnie potrafiła być bezkompromisowa – zarówno w sztuce, jak i w życiu.
Rak – cichy wróg, który odebrał jej najbliższych
Niestety, szczęście rodzinne nie trwało wiecznie. Rak, choroba która wciąż sieje ogromne spustoszenie na całym świecie, wkradł się również w życie Jankowskiej-Cieślak. I zrobił to w sposób wyjątkowo brutalny – po kolei odbierając jej tych, których kochała najbardziej.
Jednym z najcięższych ciosów była śmierć męża, Piotra Cieślaka. Ich relacja, budowana przez dekady, zakończyła się dramatycznie, kiedy Piotr przegrał walkę z chorobą nowotworową. Jadwiga nie ukrywała bólu – jego odejście zostawiło w niej pustkę, której nic nie mogło wypełnić. W wywiadach przyznawała, że to był jeden z najtrudniejszych momentów w jej życiu. Z czasem zaczęła dzielić się swoim doświadczeniem z innymi, próbując oswajać temat śmierci, choroby i straty.
To jednak nie był koniec dramatów. Wkrótce potem nowotwór zaatakował kolejne osoby z jej bliskiego otoczenia – przyjaciół, członków rodziny. Rak okazał się bezlitosnym przeciwnikiem, który zabierał ludzi po cichu, często po długiej i wyniszczającej walce. Każda kolejna strata bolała coraz bardziej, a mimo to Jadwiga nie zamknęła się w sobie – wręcz przeciwnie. Swoje cierpienie próbowała przekuwać w sztukę.
Siła i godność w obliczu cierpienia
Choć życie nie szczędziło jej bólu, Jankowska-Cieślak nigdy nie pozwoliła, by cierpienie ją złamało. Zamiast tego, jeszcze silniej zaangażowała się w pracę artystyczną, wybierając role, które wymagały od niej ogromnej emocjonalnej głębi. Jej występy teatralne i filmowe stały się jeszcze bardziej autentyczne – jakby mówiły: „Wiem, co to znaczy cierpieć, ale wiem też, jak żyć mimo tego cierpienia.”
W wielu wywiadach podkreślała, że to właśnie sztuka pomagała jej przetrwać najtrudniejsze chwile. „Teatr to moje miejsce na ziemi” – mówiła. „Kiedy gram, przez chwilę zapominam o bólu. A czasem, dzięki roli, mogę go nawet nazwać, wyrazić, wypłakać.”
Aktorka nie tylko grała – także wspierała. Zaczęła angażować się w kampanie społeczne, wspierające osoby chore na raka i ich bliskich. Zawsze mówiła otwarcie o potrzebie dialogu, o przełamywaniu tabu, o tym, jak ważna jest empatia i wsparcie emocjonalne. Nie lubiła pustych sloganów – zamiast tego oferowała prawdę, własne doświadczenie i autentyczną obecność.
Życie po stracie – jak żyć, gdy prawie wszyscy odeszli?
Dziś Jadwiga Jankowska-Cieślak to kobieta, która przeszła przez piekło. Straciła męża, przyjaciół, wielu bliskich. Rak zabrał niemal wszystkich, których kochała. A mimo to – żyje. Gra. Udziela się. Daje świadectwo, że można przetrwać nawet największe tragedie. Nie zapomina, nie wypiera, ale nie pozwala, by smutek odebrał jej resztkę nadziei.
W wywiadach mówi z pokorą o śmierci, ale też o życiu – jako o darze, którego nie wolno marnować. Choć ból nigdy całkiem nie mija, nauczyła się z nim żyć. Wspomina ukochanych z czułością, ale nie z rozpaczą. Dla niej wspomnienie to forma obecności – jej bliscy żyją w niej, w jej emocjach, w jej pracy.
Artystka bez kompromisów
Jankowska-Cieślak nigdy nie była typową gwiazdą. Stroniła od celebryckiego świata, rzadko pojawiała się na ściankach, unikała rozgłosu. Dla niej najważniejsza była prawda – zarówno w życiu, jak i na scenie. Wybierała trudne role, często w filmach niezależnych, kameralnych, gdzie mogła w pełni pokazać swój talent i głębię emocjonalną.
Jej kariera to przykład artystycznej integralności. Nie szukała łatwej popularności, nie goniła za komercyjnym sukcesem. To właśnie dlatego zdobyła uznanie nie tylko w Polsce, ale też na świecie – jako aktorka, która zawsze była wierna sobie.