O pożyciu małżeńskim naszych babek. “Budził we mnie wstręt. Noce były męczarnią”

By | April 13, 2025

O pożyciu małżeńskim naszych babek. “Budził we mnie wstręt. Noce były męczarnią”

Wspomnienia wielu kobiet z dawnych lat, szczególnie z początku XX wieku, a nawet wcześniejszych dekad, często odsłaniają dramatyczne kulisy życia małżeńskiego, które daleko odbiegały od dzisiejszych wyobrażeń o miłości, bliskości i wzajemnym szacunku. W ich relacjach często nie było miejsca na intymność pojmowaną jako dobrowolne i wzajemne zbliżenie – było za to podporządkowanie, przymus i milczące cierpienie. Związek małżeński dla wielu kobiet nie był spełnieniem marzeń, lecz narzuconą rzeczywistością, która niosła ze sobą psychiczne i fizyczne obciążenie.

Małżeństwo w tamtym czasie miało często wymiar przede wszystkim ekonomiczny i społeczny. Kobieta wychodziła za mąż nie z miłości, ale dlatego, że „tak trzeba było”. Rodzina naciskała, społeczeństwo oczekiwało, a alternatywą dla niezamężnej kobiety była samotność, bieda i napiętnowanie. Cnotliwość kobiety była najwyższą wartością, ale jednocześnie odbierano jej prawo do decydowania o własnym ciele. Mężczyzna miał być głową rodziny – i często z tej roli korzystał w sposób absolutny.

Dla wielu kobiet noc poślubna była pierwszym momentem, w którym brutalnie zderzały się z rzeczywistością. Niekiedy były kompletnie nieprzygotowane do pożycia małżeńskiego – nie rozmawiało się wtedy o seksie, nie uczono młodych dziewcząt, czym jest bliskość fizyczna, czym są potrzeby seksualne, a tym bardziej – że mają one prawo do odmowy. Często jedynym „przygotowaniem” była przestroga matki: „Zaciskaj zęby i to przetrzymaj, tak trzeba”. Przekaz ten był prosty – pożycie to obowiązek kobiety wobec męża, a nie źródło przyjemności czy bliskości.

Wielu mężów nie traktowało swoich żon jako partnerek, ale jako osoby im podległe – zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. „Budził we mnie wstręt” – te słowa wypowiadane przez starsze kobiety w rozmowach, pamiętnikach czy listach, nie są odosobnione. Opowiadały o zbliżeniach, które odbywały się bez ich zgody, bez ich chęci, niekiedy wręcz brutalnie. Nie mówiło się wtedy o gwałcie w małżeństwie – nie istniał taki termin. Mąż miał „prawo” do żony. Jej ciało było jego własnością. A jeśli kobieta próbowała się sprzeciwić, spotykała się z potępieniem otoczenia, a nawet z przemocą.

„Noce były męczarnią” – to stwierdzenie, powtarzające się w relacjach wielu kobiet, nie odnosiło się tylko do fizycznego bólu. Chodziło o upokorzenie, o poczucie braku wpływu na własne życie, o poczucie, że jest się więźniem narzuconej roli. Część kobiet wspominała, że modliła się o to, by mąż nie przyszedł do ich łóżka. Inne próbowały „unikania” – udawanie choroby, snu, menstruacji. Jeszcze inne poddawały się w milczeniu – bo tak je wychowano. Do uległości. Do cierpienia. Do poświęcenia.

Nie było psychologów, do których można się było zwrócić. Nie było kampanii społecznych mówiących o przemocy seksualnej. Nie było wsparcia. Kobieta była sama – a często nawet inne kobiety – matki, teściowe – powtarzały, że „tak musi być”.

Współczesne spojrzenie na tamte doświadczenia może budzić gniew, żal, niedowierzanie. Ale zrozumienie przeszłości jest kluczowe, byśmy umieli docenić to, jak wiele się zmieniło – i jak wiele jeszcze pozostaje do zrobienia. Przez wiele lat temat pożycia małżeńskiego był tematem tabu. Nikt nie pytał kobiet, co czują. Nikt nie analizował ich traumy. Dziś, gdy coraz więcej kobiet decyduje się mówić o historii swoich babek i prababek, zaczynamy dostrzegać skalę problemu – i głęboko zakorzenione wzorce patriarchalnego myślenia.

Warto zauważyć, że nie wszystkie relacje były dramatyczne. Zdarzały się małżeństwa oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Zdarzały się mężczyźni, którzy byli empatyczni, delikatni, i którzy szanowali swoje żony. Ale były to raczej wyjątki niż reguła. System, który narzucał kobietom rolę posłusznych żon i matek, był brutalny w swojej oczywistości. Kobieta, która nie chciała być z mężem, była „niewdzięczna”, „histeryczna”, „trudna”. Nikt nie pytał o jej traumę. Nikt nie słuchał jej krzyku – bo był to krzyk milczący.

Dlatego dziś tak ważne jest dawanie przestrzeni na te opowieści. Na wspomnienia. Na żale. Bo dzięki nim możemy nie tylko lepiej rozumieć przeszłość, ale i świadomie kształtować przyszłość. Przyszłość, w której każda kobieta ma prawo do szacunku, do decydowania o swoim ciele, do odmowy, do miłości pojmowanej jako relacja partnerska – a nie przymus.

„Budził we mnie wstręt” – to nie jest tylko zdanie o konkretnym mężczyźnie. To zdanie o systemie, który przez dziesięciolecia uczył kobiety wstydu, podporządkowania i cierpliwości. Czas ten system rozliczyć. Czas dać głos tym, które przez lata milczały.