Republika dopięła swego? Kandydaci pędzą na debatę prawicowej stacji. Ale nie wszyscy

By | April 11, 2025

Republika dopięła swego? Kandydaci pędzą na debatę prawicowej stacji. Ale nie wszyscy

W ostatnich tygodniach jednym z głównych tematów w polskim życiu politycznym stały się zapowiedzi debat wyborczych, organizowanych nie tylko przez publiczne media, ale również przez stacje prywatne, często o wyraźnym zabarwieniu ideologicznym. Szczególne emocje wzbudziła zapowiedź debaty kandydatów na urząd prezydenta miasta stołecznego Warszawy, którą zorganizować postanowiła stacja Telewizja Republika — medium jawnie sprzyjające obecnej prawicy. Pojawiło się pytanie: czy Republika „dopięła swego”?

Odmowa TVP, ofensywa Republiki

Warto przypomnieć kontekst. Od czasu, gdy Telewizja Polska przeszła znaczące zmiany personalne i kierunkowe po ostatnich wyborach parlamentarnych, wielu polityków prawicy zaczęło bojkotować jej programy, zarzucając TVP stronniczość – tym razem „w drugą stronę”. To stworzyło przestrzeń dla stacji takich jak Telewizja Republika, które zyskały na znaczeniu i widowni. W ciągu ostatnich miesięcy Republika przekształciła się z niszowej stacji w jedno z głównych źródeł informacji dla konserwatywnej części społeczeństwa.

W tym kontekście propozycja zorganizowania debaty wyborczej przez tę stację wydaje się nieprzypadkowa. Z jednej strony była to odpowiedź na brak zaproszenia niektórych kandydatów do debaty organizowanej przez inne media, z drugiej – forma budowania własnego prestiżu i pozycji na medialnej mapie Polski.

Kto przyjął zaproszenie?

Gdy tylko Telewizja Republika ogłosiła organizację debaty, rozpoczęła się gra polityczna. Sztaby poszczególnych kandydatów musiały odpowiedzieć na pytanie: brać udział i narazić się na oskarżenia o legitymizowanie „propagandowej telewizji”, czy zbojkotować i ryzykować utratę kontaktu z konserwatywnym elektoratem?

Z zaproszenia skorzystali przede wszystkim kandydaci prawicy oraz niezależni, którzy liczą na głosy wyborców z prawej strony sceny politycznej. Wśród uczestników znaleźli się m.in. kandydaci związani z PiS oraz przedstawiciele mniejszych ugrupowań narodowych i wolnościowych.

Odmówili natomiast przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy, argumentując, że nie chcą uczestniczyć w debacie, której format i prowadzący są, ich zdaniem, skrajnie nieobiektywni. Jeden z kandydatów KO stwierdził: „Nie zamierzam brać udziału w przedstawieniu, które z góry zaplanowane jest jako spektakl polityczny jednej opcji”.

Debata czy teatr polityczny?

Debaty przedwyborcze od zawsze budziły emocje, jednak w przypadku debaty organizowanej przez stację jawnie sympatyzującą z jedną stroną sceny politycznej, pytania o jej wiarygodność i bezstronność są szczególnie zasadne.

Już wcześniej Republika była krytykowana za sposób prowadzenia rozmów – często przerywane wypowiedzi, sugestywne pytania oraz brak równowagi w doborze gości. Tym razem jednak obiecano „uczciwą debatę z równymi warunkami dla wszystkich kandydatów”. Czy tak się stało? Opinie są podzielone. Zwolennicy prawicy chwalą organizację i uważają, że „wreszcie padły pytania, których nikt nie zadaje”. Krytycy wskazują na wyraźne faworyzowanie „swoich”.

Medialna wojna trwa

To wydarzenie wpisuje się w szerszy konflikt o media w Polsce. Podzielone społeczeństwo coraz częściej konsumuje informacje jedynie z wybranych źródeł – sprzyjających ich światopoglądowi. Dla Republiki organizacja debaty to ogromna szansa: nie tylko na wzrost oglądalności, ale i na zbudowanie marki „alternatywy dla TVP”.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że wielu polityków prawicy pojawia się w Republice znacznie częściej niż w innych mediach. Stacja ta stała się niejako „domem medialnym” dla ugrupowań takich jak PiS, Konfederacja czy Suwerenna Polska. W tym kontekście organizacja debaty to nie tylko kwestia informowania obywateli, ale również budowania zaplecza polityczno-medialnego.

Co to mówi o stanie demokracji?

Pojawia się pytanie o szersze znaczenie tego zjawiska. Czy debaty organizowane przez media sympatyzujące z konkretną stroną sceny politycznej są dowodem pluralizmu, czy raczej pogłębiają podziały? Czy kandydaci powinni brać w nich udział, czy ich bojkotować?

Z jednej strony, obecność w takich debatach to szansa na dotarcie do innego elektoratu – tego, który nie sięga po TVN czy Polsat. Z drugiej, brak równych warunków i możliwe uprzedzenia prowadzących sprawiają, że debatę można postrzegać raczej jako show niż rzetelną wymianę poglądów.

Strategiczna obecność – czy warto?

Dla kandydatów biorących udział w debacie była to okazja, by wyróżnić się spośród tłumu i przekonać do siebie wyborców, którzy mogą nie mieć zaufania do „mainstreamowych” mediów. Zwłaszcza dla mniej znanych nazwisk to bezcenna szansa na zbudowanie rozpoznawalności.

Z drugiej strony, dla kandydatów z szerzej znanych ugrupowań, udział wiązał się z ryzykiem – zarówno wizerunkowym, jak i taktycznym. Zgoda na udział mogła zostać odebrana jako legitymizacja stacji, którą wielu postrzega jako skrajnie stronniczą. Bojkot z kolei może być zinterpretowany jako unikanie trudnych pytań – co również nie jest pożądane w kampanii.

Czy Republika wygrała?

Patrząc na medialny szum wokół debaty, można uznać, że Republika osiągnęła swój cel. Zyskała uwagę, przyciągnęła kandydatów i pokazała się jako gracz, którego nie można ignorować. Bez względu na opinie o samej debacie, fakt, że tak wielu polityków musiało się do niej ustosunkować, jest sukcesem tej stacji.

Jednocześnie, sytuacja ta pokazuje, jak bardzo scena medialna w Polsce jest zideologizowana. Obywatele są zmuszeni wybierać nie tylko między kandydatami, ale również między wizjami świata prezentowanymi przez różne media. To niepokojący sygnał dla jakości debaty publicznej.

Co dalej?

Niewykluczone, że Republika na fali tego sukcesu zdecyduje się organizować kolejne wydarzenia z udziałem polityków. Pojawiają się nawet głosy, że mogłaby próbować przejąć rolę „alternatywnej telewizji publicznej” dla wyborców prawicy.

Pytanie brzmi, czy inne media pójdą tą samą drogą – organizując własne debaty, do których zapraszani będą tylko „swoi”. Taki scenariusz byłby fatalny dla demokracji, ponieważ zamknąłby drogę do prawdziwego dialogu między różnymi opcjami politycznymi.

Podsumowanie

Debata organizowana przez Telewizję Republika stała się nie tylko wydarzeniem medialnym, ale również politycznym testem. Pokazała, że stacja ta potrafi narzucać tematy i wciągać polityków w swoje narracje. Jednocześnie obnażyła słabość debaty publicznej w Polsce, która coraz częściej odbywa się nie między poglądami, lecz w ich zamkniętych bańkach.

Czy Republika „dopięła swego”? W pewnym sensie – tak. Ale ceną tego sukcesu może być dalsza fragmentaryzacja życia publicznego i zanik wspólnej przestrzeni do rozmowy. A na tym tracimy wszyscy – niezależnie od poglądów.