
Zagotowało się przed pomnikiem smoleńskim. Kaczyński oko w oko z policjantem
Wstęp: Rocznica, która dzieli Polaków
10 kwietnia to dzień, który od piętnastu lat pozostaje jednym z najbardziej emocjonalnych momentów w polskim kalendarzu politycznym. Rocznica katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, do dziś budzi skrajne reakcje, głębokie emocje i polityczne napięcia. Od lat obchody tego dnia stają się polem rozgrywek między obozem Prawa i Sprawiedliwości a pozostałymi siłami politycznymi.
Rok 2025 nie był wyjątkiem – wręcz przeciwnie. Wydarzenia, jakie rozegrały się w okolicach pomnika smoleńskiego w Warszawie, przeszły najśmielsze oczekiwania obserwatorów życia publicznego. Emocje sięgnęły zenitu, gdy Jarosław Kaczyński, lider PiS, stanął twarzą w twarz z policją, domagając się pełnego dostępu do pomnika.
Nowa rzeczywistość polityczna – tło wydarzeń
Po przejęciu władzy przez koalicję partii opozycyjnych w wyborach parlamentarnych w 2023 roku, zmieniło się podejście do wielu symbolicznych kwestii. Jedną z nich były comiesięczne obchody smoleńskie, które PiS przez lata organizował z dużym rozmachem i znaczącą obecnością służb państwowych.
Nowy rząd ograniczył dostęp do miejsc publicznych, w tym placu Piłsudskiego i okolic pomnika smoleńskiego, tłumacząc to koniecznością zachowania porządku i neutralności państwa wobec wydarzeń o charakterze politycznym. Zmiany te spotkały się z ostrym sprzeciwem ze strony Prawa i Sprawiedliwości, które oskarżyło nowe władze o próbę „wymazywania pamięci” i „walkę z polskością”.
Poranek 10 kwietnia – wzmożona ochrona
Od wczesnych godzin porannych teren wokół pomnika smoleńskiego był silnie strzeżony przez funkcjonariuszy policji. Tłumacząc swoje działania względami bezpieczeństwa i koniecznością kontroli dostępu, służby mundurowe ustawiły barierki i wyznaczyły konkretne strefy, do których mogły wejść wyłącznie osoby z imiennymi przepustkami.
Nie wszyscy uczestnicy obchodów byli jednak świadomi tej zmiany. Wśród nich – Jarosław Kaczyński oraz towarzyszący mu politycy PiS, którzy zjawili się na miejscu z zamiarem przeprowadzenia własnej ceremonii upamiętniającej ofiary katastrofy.
Kaczyński naprzeciw policji – „Ja tu jestem u siebie”
Chwilę po godzinie 8:00 doszło do kulminacyjnego momentu. Lider PiS, widząc zamkniętą drogę do pomnika, podszedł do policjantów i zdecydowanym tonem zażądał wpuszczenia go na teren ogrodzony barierkami.
Według świadków zdarzenia, Kaczyński miał powiedzieć:
„Ja tu jestem u siebie. Tu zginął mój brat. Nikt nie ma prawa mnie zatrzymać”.
Policjant, do którego skierowane były te słowa, pozostał opanowany i wyjaśnił, że zgodnie z nowymi zasadami wstęp do strefy objętej zabezpieczeniem możliwy jest wyłącznie dla osób z odpowiednimi dokumentami. Sytuacja natychmiast została nagłośniona przez media, a nagranie z wymiany zdań obiegło sieć, wywołując burzę komentarzy.
Reakcja PiS: „Skandal na oczach całej Polski”
Wystąpienie Kaczyńskiego i jego konfrontacja z policją natychmiast znalazły odzwierciedlenie w narracji Prawa i Sprawiedliwości. Politycy partii jednoznacznie potępili działania służb, nazywając je „prowokacją” i „świadomym upokorzeniem” byłego premiera oraz całego obozu patriotycznego.
Mariusz Błaszczak, były minister obrony narodowej, stwierdził w mediach społecznościowych:
„To haniebne, że Jarosław Kaczyński, brat śp. prezydenta RP, nie może swobodnie oddać hołdu ofiarom narodowej tragedii. To pokazuje, gdzie zaszliśmy jako państwo.”
Również Beata Szydło zabrała głos:
„Rząd Donalda Tuska robi wszystko, by odebrać nam tożsamość. Ale pamięć nie zostanie zamknięta za barierkami.”
Reakcje rządu: „Państwo musi być neutralne”
Strona rządowa zachowała większy dystans do zaistniałej sytuacji. Rzecznik rządu podkreślił, że obowiązkiem służb jest egzekwowanie zasad porządku publicznego i nikt – niezależnie od pozycji politycznej – nie jest ponad prawem.
„Szanujemy prawo każdego obywatela do upamiętnienia ważnych wydarzeń. Jednak nie można pozwalać, by osoby publiczne uzurpowały sobie specjalne prawa, naruszając ustalony porządek” – powiedział rzecznik w oficjalnym komunikacie.
Premier Donald Tusk, zapytany o incydent, odpowiedział krótko:
„Emocje są zrozumiałe, ale porządek i bezpieczeństwo są obowiązkiem każdej władzy.”
Podzielone obchody – dwa marsze pamięci
Największym symbolem podziału była decyzja o rozdzieleniu oficjalnych uroczystości państwowych od tych organizowanych przez PiS. Władze państwowe zorganizowały swoje obchody pod przewodnictwem premiera i prezydenta w godzinach porannych na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało własny „Marsz Pamięci” ulicami Warszawy, zakończony przemówieniem Jarosława Kaczyńskiego pod pomnikiem smoleńskim – już po rozebraniu części barierek i po negocjacjach z policją, które umożliwiły krótkie wejście na teren przy pomniku.
Symbolika i przekaz – Smoleńsk wciąż żywy
W swoim przemówieniu Kaczyński nie szczędził mocnych słów. Zarzucił obecnym władzom „zdradę ideałów” i zapowiedział, że PiS nigdy nie przestanie walczyć o „pełną prawdę smoleńską”. Oskarżył rząd o próbę marginalizacji tragedii i stwierdził, że „walka o pamięć narodową to dziś walka o Polskę”.
Słowa te spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem zgromadzonych, którzy skandowali: „Cześć i chwała bohaterom!” oraz „Smoleńsk pamiętamy!”.
Media społecznościowe i komentarze społeczne
Media społecznościowe natychmiast zalała fala komentarzy. Po jednej stronie stanęli zwolennicy PiS, którzy widzieli w działaniach policji próbę upokorzenia Kaczyńskiego i symboliczną agresję wobec środowisk patriotycznych. Po drugiej – krytycy PiS, którzy uznali, że lider tej partii próbuje wykorzystać emocje smoleńskie do wzbudzenia politycznego fermentu.
Nie zabrakło też głosów umiarkowanych, apelujących o deeskalację i wspólne upamiętnianie tragedii w duchu jedności narodowej. Jednak w obliczu ostrych podziałów politycznych, wydaje się to dziś celem niezwykle trudnym do osiągnięcia.
Eksperci: „Smoleńsk to polityczna oś narracji PiS”
Komentatorzy życia publicznego są zgodni – Smoleńsk wciąż odgrywa kluczową rolę w retoryce Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem prof. Antoniego Dudka, politologa:
„Dla PiS katastrofa smoleńska to nie tylko tragedia, ale i fundament tożsamości politycznej. Każde ograniczenie w jej upamiętnianiu będzie odczytywane jako atak. Dlatego sytuacje takie jak ta z 10 kwietnia 2025 roku będą się powtarzać.”
Podsumowanie: Kiedy pamięć staje się polem bitwy
Zdarzenia z 10 kwietnia 2025 roku pokazały, że katastrofa smoleńska nadal dzieli Polaków – nie tylko w ocenie jej przyczyn, ale również sposobów jej upamiętniania. Scena, w której Jarosław Kaczyński staje oko w oko z policjantem, to nie tylko incydent – to symbol większego sporu o pamięć, tożsamość i przyszłość Polski.
W miejscu, gdzie miała łączyć, tragedia wciąż dzieli. A kiedy polityka wchodzi na teren pamięci, napięcie staje się nieuniknione.