
Była pracownica Morawieckiego podzieliła się przeżyciami. Dobitna odpowiedź Ćwiąkalskiego
W ostatnich dniach polską opinię publiczną poruszyło szczere wyznanie byłej pracownicy Mateusza Morawieckiego, byłego premiera RP, która postanowiła opowiedzieć o kulisach pracy w kancelarii prezesa Rady Ministrów. Jej relacja wywołała lawinę komentarzy — zarówno poparcia, jak i krytyki. Szczególnie mocno wybrzmiała odpowiedź byłego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ćwiąkalskiego, który w wywiadzie dla jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych określił sytuację jako “niepokojącą i wymagającą głębszego śledztwa”.
Kulisy sprawy: kto i co powiedział?
Była pracownica, której personaliów nie ujawniono ze względów bezpieczeństwa i prywatności, zdecydowała się opowiedzieć o swojej pracy w otoczeniu Mateusza Morawieckiego, zwracając uwagę na nieetyczne praktyki, naciski polityczne oraz atmosferę pełną strachu i zastraszania. Jej zeznania zostały opublikowane na jednym z portali śledczych, który zajmuje się ujawnianiem nieprawidłowości w administracji państwowej.
— “Nie było miejsca na samodzielność. Wszystko, co robiliśmy, musiało być zgodne z ‘linią partii’. Każda krytyczna uwaga była traktowana jak zdrada” — powiedziała w rozmowie z dziennikarzem.
Jej opowieść szybko została podchwycona przez media oraz przez polityków opozycyjnych, którzy wezwali do powołania specjalnej komisji śledczej.
Reakcja Morawieckiego
Mateusz Morawiecki wydał krótkie oświadczenie, w którym zaprzeczył wszelkim zarzutom, nazywając je “manipulacją i próbą zdyskredytowania jego osoby w obliczu nadchodzących wyborów samorządowych”.
— “To kolejny przykład politycznej gry, mającej na celu oczernienie mnie i mojego rządu” — napisał na platformie X (dawniej Twitter).
Niektórzy politycy z Prawa i Sprawiedliwości poszli o krok dalej, oskarżając byłą pracownicę o współpracę z zagranicznymi ośrodkami wpływu, co spotkało się z ostrą krytyką ze strony organizacji broniących praw człowieka.
Głos Zbigniewa Ćwiąkalskiego
Zdecydowanie mocniejszy i bardziej stanowczy głos należał do Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości i wybitnego prawnika. W programie publicystycznym emitowanym na żywo, Ćwiąkalski nie szczędził słów krytyki.
— “Jeżeli chociaż część tych informacji się potwierdzi, to mamy do czynienia z poważnym naruszeniem zasad państwa prawa. Oczekuję, że prokuratura nie będzie zwlekać z działaniami” — stwierdził.
Podkreślił również, że w każdej demokracji osoby ujawniające nieprawidłowości — tzw. whistleblowerzy — powinny być chronione, a nie atakowane i oczerniane.
— “Obowiązkiem państwa jest stworzenie warunków, w których pracownicy publiczni mogą zgłaszać nadużycia bez strachu przed represjami” — dodał.
Opozycja chce śledztwa
Na wieść o sprawie politycy opozycji, w tym Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050, zapowiedzieli wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać warunki pracy w kancelarii premiera w czasie rządów Mateusza Morawieckiego. Posłanka Hanna Gill-Piątek powiedziała:
— “To nie jest odosobniony przypadek. Dostajemy coraz więcej sygnałów od byłych urzędników. Ludzie boją się mówić, ale mają dość milczenia.”
Z kolei Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, zaapelował o spokój i rozsądek, podkreślając, że „każdy zarzut musi zostać rzetelnie zbadany, a winni — jeśli tacy są — powinni ponieść konsekwencje”.
Opinia publiczna i media
Sprawa poruszyła nie tylko polityków, ale i obywateli. W mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja — jedni bronią byłej pracownicy i nazywają ją bohaterką, inni kwestionują jej motywacje, sugerując, że mogła działać z pobudek politycznych lub finansowych.
Wśród komentatorów medialnych pojawiły się głosy, że Polska wciąż nie ma wystarczających mechanizmów ochrony sygnalistów. Dziennikarka śledcza Anna Dryjańska napisała na swoim blogu:
— “To, że kobieta musiała anonimowo ujawniać nieprawidłowości, świadczy o słabości instytucji publicznych. Sygnalista nie może się bać – powinien być wspierany.”
Kontekst polityczny
Warto zauważyć, że sprawa wybuchła na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi. Dla wielu analityków nie jest to przypadek. W przeszłości podobne rewelacje pojawiały się w okresach wzmożonej aktywności politycznej, co rodzi pytania o motywacje i timing publikacji.
Z drugiej strony, zwolennicy byłej pracownicy podkreślają, że “lepiej późno niż wcale”, a prawda musi wyjść na jaw niezależnie od kalendarza wyborczego.
Możliwe konsekwencje prawne
Jeśli prokuratura zdecyduje się na wszczęcie śledztwa, może ono doprowadzić do poważnych reperkusji nie tylko dla konkretnych osób, ale również dla całej struktury rządowej z czasów Morawieckiego. Prawnicy podkreślają, że istotna będzie dokumentacja oraz ewentualne świadectwa innych pracowników.
— “Sama relacja to za mało. Potrzebne są dowody — e-maile, notatki, nagrania” — mówi prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Jeśli jednak relacje byłej pracownicy znajdą potwierdzenie w dowodach, może to doprowadzić do postawienia zarzutów urzędnikom wysokiego szczebla za przekroczenie uprawnień, mobbing, a nawet działania zagrażające interesowi publicznemu.
Perspektywa międzynarodowa
Sprawa nie uszła uwadze organizacjom międzynarodowym. Amnesty International oraz Transparency International wydały krótkie oświadczenia, w których wyraziły „zaniepokojenie sytuacją osób ujawniających nieprawidłowości w administracji publicznej w Polsce”.
Komisja Europejska już wcześniej krytykowała Polskę za brak implementacji przepisów dotyczących ochrony sygnalistów zgodnie z dyrektywą UE. Możliwe, że sprawa byłej pracownicy Morawieckiego ponownie uruchomi procedury kontrolne.
Co dalej?
Obecnie sprawa znajduje się w rękach dziennikarzy śledczych, którzy zapowiedzieli kolejne publikacje dotyczące kulis pracy w kancelarii premiera. Według nieoficjalnych informacji, co najmniej trzech byłych pracowników również zgłosiło chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami.
Prokuratura zapowiedziała wstępną analizę materiału, a Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie komentuje sprawy, odsyłając do oficjalnego komunikatu byłego premiera.
—
Podsumowanie
Sprawa ujawniona przez byłą pracownicę Mateusza Morawieckiego otwiera nowy rozdział w dyskusji o kulturze pracy w instytucjach publicznych, odpowiedzialności politycznej oraz roli sygnalistów w demokratycznym państwie prawa. Dobitna reakcja Zbigniewa Ćwiąkalskiego nadała sprawie dodatkowej wagi, wywołując debatę zarówno w środowisku prawniczym, jak i w społeczeństwie obywatelskim.
Niezależnie od dalszego przebiegu śledztwa, jedno jest pewne — sprawa ta na długo pozostanie w pamięci Polaków jako symbol odwagi jednostki przeciwstawiającej się systemowi.