Trump chce od Europejczyków “dużo pieniędzy co roku”. Skomentował też Chiny i Rosję

By | April 8, 2025

Donald Trump: Europa powinna płacić więcej. Komentarze o Chinach i Rosji

Były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ponownie znalazł się w centrum światowej uwagi, gdy w ostatnim wystąpieniu wezwał europejskich sojuszników do “płacenia dużych pieniędzy co roku” na rzecz wspólnego bezpieczeństwa w ramach NATO. Wypowiedź ta, podobnie jak wiele innych w jego wykonaniu, wzbudziła kontrowersje wśród komentatorów politycznych, liderów państw oraz ekspertów ds. stosunków międzynarodowych. Trump, który rozważa ponowny start w wyborach prezydenckich, nie tylko odniósł się do kwestii NATO, ale również skomentował politykę Chin oraz zagrożenia płynące ze strony Rosji.

W swoim przemówieniu Trump podkreślił, że Stany Zjednoczone od dziesięcioleci ponoszą nieproporcjonalnie wysokie koszty utrzymania bezpieczeństwa globalnego, a zwłaszcza w Europie. Według niego, państwa europejskie nie wywiązują się w pełni ze swoich zobowiązań finansowych wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego i zbyt mocno polegają na amerykańskiej sile militarnej. Jego słowa, choć nie są nowe, powtórzyły narrację znaną z czasów jego prezydentury w latach 2017–2021.

„Dlaczego Amerykanie mają płacić za ochronę krajów, które same nie chcą inwestować w swoje bezpieczeństwo? Europa musi płacić dużo pieniędzy co roku. To kwestia sprawiedliwości wobec amerykańskiego podatnika” – powiedział Trump.

Jego podejście od dawna budzi niepokój wśród europejskich liderów. Wielu z nich obawia się, że ponowny wybór Trumpa na prezydenta może poważnie osłabić spójność NATO, a nawet doprowadzić do jego paraliżu. Szczególnie w kontekście wojny w Ukrainie, europejskie państwa zdają sobie sprawę z tego, jak istotna jest współpraca transatlantycka i amerykańskie wsparcie militarne.

Trump odniósł się również do Chin, które określił jako największe zagrożenie gospodarcze i strategiczne dla Stanów Zjednoczonych. Zarzucił obecnej administracji prezydenta Joe Bidena zbyt miękkie podejście wobec Pekinu i podkreślił konieczność wprowadzenia ostrzejszych ceł, a także ograniczeń technologicznych, by przeciwdziałać rosnącej potędze Chin. „Chiny wykorzystują nas od lat. Kradną nasze technologie, niszczą nasze firmy, a my tylko się przyglądamy. To musi się skończyć” – mówił Trump.

W jego opinii, USA muszą przyjąć bardziej zdecydowaną postawę wobec chińskich inwestycji w infrastrukturę, sektor technologiczny i surowcowy. Wezwał także do zakazu współpracy z firmami podejrzewanymi o powiązania z chińskim wojskiem lub wywiadem.

Jeśli chodzi o Rosję, Trump przyznał, że zagrożenie ze strony Moskwy jest realne, ale jego zdaniem w dużej mierze wynika ono ze słabości Zachodu. Powtórzył swoje stanowisko, że wojna w Ukrainie nigdy by się nie rozpoczęła, gdyby to on był prezydentem. „Putin nie odważyłby się zaatakować, wiedząc, że będę twardy. Teraz mamy chaos” – powiedział.

Dodał również, że europejskie kraje powinny wziąć większą odpowiedzialność za wspieranie Ukrainy, zarówno finansowo, jak i militarnie. Krytykował też kraje, które mimo publicznych deklaracji nie przekazują wystarczającej pomocy wojskowej.

Wypowiedzi Trumpa spotkały się z ostrą reakcją ze strony europejskich polityków. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell stwierdził, że „bezpieczeństwo nie jest towarem na sprzedaż”, a współpraca transatlantycka opiera się na wspólnych wartościach, nie na finansowych rozliczeniach. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz zaapelował o „odpowiedzialność i solidarność w ramach NATO”, podkreślając, że Niemcy zwiększyły swoje wydatki obronne i planują dalsze inwestycje w armię.

Analitycy polityczni zauważają, że Trump celowo gra na emocjach swojego elektoratu, który często wykazuje niechęć do finansowania globalnych zobowiązań USA. Jego wypowiedzi mają na celu mobilizację konserwatywnych wyborców przed zbliżającymi się prawyborami. Jednocześnie jednak jego słowa mogą siać niepewność wśród sojuszników i osłabiać wiarygodność Stanów Zjednoczonych jako lidera światowego porządku.

Wielu komentatorów ostrzega, że powrót Trumpa do władzy może oznaczać poważną zmianę w polityce zagranicznej USA. Podczas swojej pierwszej kadencji Trump prowadził politykę „America First”, której głównym założeniem było skupienie się na interesach wewnętrznych i ograniczenie zaangażowania w konflikty międzynarodowe. Choć przyniosło to pewne oszczędności budżetowe, krytycy twierdzą, że osłabiło to pozycję USA na arenie międzynarodowej i zachęciło autorytarne reżimy do bardziej agresywnych działań.

Wobec rosnących napięć geopolitycznych – wojny w Ukrainie, napięć wokół Tajwanu oraz niepewnej sytuacji na Bliskim Wschodzie – wypowiedzi Trumpa nabierają szczególnego znaczenia. Pokazują bowiem, że jego podejście do polityki zagranicznej nie uległo zmianie i wciąż opiera się na twardym rachunku ekonomicznym oraz nacisku na sojuszników.

Dla Europy to jasny sygnał, że musi liczyć bardziej na siebie. W ostatnich miesiącach rośnie liczba głosów wzywających do budowy „europejskiej autonomii strategicznej”, czyli uniezależnienia się od amerykańskiego wsparcia wojskowego. Choć to długofalowy proces, coraz więcej państw członkowskich Unii Europejskiej dostrzega potrzebę budowy własnych zdolności obronnych.

Podsumowując, wypowiedzi Donalda Trumpa – zarówno te dotyczące Europy, jak i Chin czy Rosji – stanowią kontynuację jego wcześniejszej retoryki, ale w obecnym kontekście geopolitycznym wybrzmiewają z większą mocą. Niezależnie od tego, czy powróci do Białego Domu, jego wpływ na debatę publiczną, politykę zagraniczną i relacje międzynarodowe pozostaje znaczący.