
15 lat po katastrofie smoleńskiej. Rząd i PiS osobno obchodzą rocznicę
Dziesiątego kwietnia 2025 roku mija piętnaście lat od jednej z największych tragedii w historii współczesnej Polski – katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz najwyżsi rangą przedstawiciele państwa, wojska i Kościoła. Każdego roku rocznica tego wydarzenia staje się nie tylko okazją do upamiętnienia ofiar, ale również punktem zapalnym w polskiej debacie publicznej. W tym roku szczególną uwagę zwraca fakt, że rząd Donalda Tuska i opozycyjna partia Prawo i Sprawiedliwość zorganizowały osobne obchody – symbolizując głęboki polityczny i społeczny podział, który wokół katastrofy narastał przez ostatnie półtorej dekady.
Katastrofa, która wstrząsnęła Polską
Katastrofa smoleńska miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku. Rządowy Tupolew Tu-154M z delegacją państwową udającą się na uroczystości upamiętniające zbrodnię katyńską rozbił się podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. W wyniku tragedii zginęli m.in. prezydent Lech Kaczyński, jego żona Maria Kaczyńska, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, szefowie wszystkich rodzajów sił zbrojnych, posłowie, senatorowie, duchowni, działacze społeczni i przedstawiciele rodzin katyńskich.
Początkowo katastrofa jednoczyła Polaków w bólu i żałobie. Jednak już w kolejnych miesiącach po tragedii doszło do pogłębiających się podziałów, głównie na tle interpretacji przyczyn katastrofy oraz sposobu jej wyjaśniania. Część społeczeństwa i elity politycznej – na czele z Prawem i Sprawiedliwością – zaczęła głosić tezę o zamachu, kwestionując oficjalne raporty polskiej i rosyjskiej komisji. Narastała także nieufność wobec władz, które w tamtym czasie reprezentowała Platforma Obywatelska z Donaldem Tuskiem na czele.
Polityka pamięci – dwie wizje obchodów
Rok 2025 jest pierwszym, w którym PiS obchodzi rocznicę katastrofy jako partia opozycyjna po ośmiu latach rządów. Dla formacji Jarosława Kaczyńskiego to nie tylko wydarzenie o wymiarze symbolicznym, ale także fundament tożsamości politycznej i moralnej. PiS od lat budowało narrację wokół katastrofy jako niewyjaśnionego do końca zamachu, za który odpowiedzialność pośrednio lub bezpośrednio ponoszą władze rosyjskie oraz – zdaniem niektórych polityków tej partii – także ówczesny rząd Tuska.
Obchody organizowane przez PiS w tym roku koncentrowały się wokół wydarzeń religijno-patriotycznych w Warszawie, w tym porannej mszy świętej w kościele seminaryjnym, marszu pamięci i uroczystości pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego oraz pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 na Placu Piłsudskiego. W przemówieniu Jarosław Kaczyński ponownie podkreślił, że “prawda o Smoleńsku nie została jeszcze do końca ujawniona” i zaapelował o dalsze działania wyjaśniające.
Rząd Donalda Tuska z kolei zorganizował własne uroczystości, skupiając się na bardziej oficjalnym i państwowym charakterze obchodów. Premier, prezydent Andrzej Duda oraz członkowie rządu uczestniczyli w uroczystościach na Wojskowych Powązkach, gdzie znajdują się groby wielu ofiar katastrofy. W wystąpieniu premiera Tuska zabrzmiały słowa o potrzebie pojednania narodowego, zakończenia “wojny o Smoleńsk” i wspólnego uczczenia pamięci poległych bez wciągania ich w polityczną walkę.
Symboliczne rozdzielenie – nie tylko fizyczne
Równoległe obchody miały także wymiar symboliczny. Choć przedstawiciele rządu i opozycji podkreślali, że szanują pamięć o ofiarach, to jednak fakt zorganizowania dwóch osobnych uroczystości unaocznia trwający od lat konflikt interpretacyjny i ideologiczny wokół katastrofy.
Dla PiS Smoleńsk to symbol zdrady elit, niezależnie od tego, czy mówimy o dosłownej zdradzie w sensie politycznym, czy metaforycznym – jako porzucenia wartości, które reprezentował prezydent Lech Kaczyński. Z kolei dla obecnej większości rządzącej kluczowe jest przywrócenie powagi i racjonalności w rozmowie o tragedii, bez odwoływania się do teorii spiskowych czy emocjonalnego szantażu.
Takie rozdwojenie obchodów wywołało także komentarze w mediach i wśród publicystów. Wielu z nich zauważa, że po 15 latach powinniśmy jako społeczeństwo osiągnąć pewien konsensus, przynajmniej w zakresie godnego upamiętnienia ofiar. Niestety, jak podkreślają niektórzy komentatorzy, Smoleńsk pozostaje “raną, która się nie zabliźnia”, również dlatego, że wciąż wykorzystywany jest jako narzędzie walki politycznej.
Społeczne odczucia – zmęczenie czy trwała polaryzacja?
Badania opinii publicznej pokazują, że dla znacznej części Polaków temat katastrofy smoleńskiej przestał być centralnym punktem debaty. Młodsze pokolenia – które w 2010 roku miały po kilka lub kilkanaście lat – często nie rozumieją, dlaczego temat Smoleńska wywołuje tak silne emocje. Dla wielu obywateli bardziej palące są kwestie gospodarcze, edukacyjne, zdrowotne czy polityka międzynarodowa.
Nie oznacza to jednak, że pamięć o katastrofie zanika. Wręcz przeciwnie – co roku tysiące osób uczestniczą w obchodach, składają kwiaty, zapalają znicze. Pamięć indywidualna miesza się z pamięcią zbiorową, a wspomnienie o konkretnych osobach – takich jak Arkadiusz Rybicki, Anna Walentynowicz, Sławomir Skrzypek czy bp Tadeusz Płoski – pozostaje żywe w ich środowiskach.
Z drugiej strony, polaryzacja wokół Smoleńska – pielęgnowana przez lata przez polityków różnych opcji – wciąż skutecznie dzieli społeczeństwo. I choć coraz więcej osób deklaruje chęć “zamknięcia” tematu i skupienia się na przyszłości, to jednak głęboko zakorzenione emocje, poczucie krzywdy czy niesprawiedliwości sprawiają, że temat wciąż powraca – szczególnie w kontekście kampanii wyborczych.
Co dalej z prawdą o Smoleńsku?
Z perspektywy 15 lat jedno jest pewne: katastrofa smoleńska na trwałe wpisała się w historię Polski. Jednak pytanie o to, co faktycznie wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku, dla wielu pozostaje otwarte. Rządowe i niezależne raporty wskazują jednoznacznie na błąd pilotów i fatalne warunki atmosferyczne jako główne przyczyny tragedii. Tymczasem PiS, a szczególnie Antoni Macierewicz, przez lata promowali teorię o eksplozji i zamachu – prezentując raporty podkomisji smoleńskiej, które jednak nie zyskały jednoznacznego uznania środowisk naukowych.
W obecnej sytuacji politycznej – gdy rząd i parlament są kontrolowane przez koalicję partii demokratycznych – możliwe jest ponowne otwarcie tematu rozliczenia działań podkomisji Macierewicza. Już teraz niektórzy posłowie zapowiadają audyt jej działalności, wskazując na ogromne środki publiczne wydane na badania, które – zdaniem krytyków – nie przyniosły wiarygodnych konkluzji.
Z drugiej strony, wielu zwolenników PiS uważa, że temat jest wciąż aktualny i wymaga dalszego drążenia. W ich opinii państwo polskie nie dopełniło obowiązku wobec swoich obywateli, a fakty zostały zatuszowane.
W stronę pojednania czy dalszego konfliktu?
Pytanie, które wisi nad tegorocznymi obchodami, brzmi: czy Polska jest w stanie zbudować wspólną narrację o Smoleńsku? Czy możliwe jest pogodzenie różnych interpretacji, przy jednoczesnym szacunku dla ofiar i ich rodzin?
Premier Donald Tusk podczas swojego wystąpienia mówił o potrzebie zakończenia “polsko-polskiej wojny” i budowania wspólnoty. Jednak tego rodzaju apele, choć słuszne i potrzebne, często brzmią jak pobożne życzenia w kontekście realiów politycznych. Jarosław Kaczyński i jego ugrupowanie nie zamierzają rezygnować z symboliki Smoleńska jako fundamentu swojego przekazu. Wydaje się więc, że przez najbliższe lata temat nadal będzie obecny – nie tylko w kontekście historycznym, ale również bieżącej walki politycznej.
Podsumowanie
Piętnaście lat po katastrofie smoleńskiej Polska wciąż nie uporała się z jej politycznymi i społecznymi konsekwencjami. Osobne obchody rocznicy zorganizowane przez rząd i PiS są tego najbardziej wyrazistym dowodem. Choć pamięć o ofiarach pozostaje żywa, to jednak sposób jej pielęgnowania różni się diametralnie – co odzwierciedla głębokie podziały, jakie wciąż toczą polskie społeczeństwo.
Jeśli przyszłe pokolenia mają otrzymać szansę na zrozumienie tej tragedii bez ciężaru politycznych manipulacji, konieczne jest budowanie kultury dialogu, zaufania i wzajemnego szacunku. Katastrofa smoleńska nie może być wieczną bronią polityczną – musi stać się lekcją historii, z której wyciągniemy wnioski jako wspólnota.